A.D.: 19 Kwiecień 2024    |    Dziś świętego (-ej): Adolf, Leon, Tymon

Patriota.pl

Cała nasza wiedza zbliża nas do ignorancji, cała nasza ignorancja zbliża nas do śmierci.
Thoms Stearns Eliot

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Rzecz o roku 1863 - Strona 10

Drukuj PDF
Spis treści
Rzecz o roku 1863
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Strona 6
Strona 7
Strona 8
Strona 9
Strona 10
Strona 11
Strona 12
Strona 13
Strona 14
Strona 15
Strona 16
Wszystkie strony

Przedmiotowy wykład wypadków, przedmiotowe nad nimi zastanowienie się wykazuje, że przyczyną pierwszą, bezpośrednią katastrofy i klęski był spisek; katastrofę bowiem i klęskę spowodowało zbrojne powstanie, powstanie przygotował, do skutku doprowadził, co ważniejsza, uczynił koniecznym, spisek. W danych okolicznościach i w ówczesnym położeniu spisek był pomysłem bezużytecznym a niebezpiecznym, był działaniem bezcelowym, tym samym bezmyślnym, które żadnych nie mogło przynieść korzyści, niewątpliwe zgotować musiało straty. Spisek nie mógł sobie postawić innego zadania, jak tylko zwalczenie i usunięcie istniejącego porządku rzeczy stworzonego rozbiorami; do wszelkiego innego bowiem nie tylko nie był sposobny i zdolny, ale przeciwnie dla wszystkiego innego stać się musiał zgubnym, szkodliwym, zabójczym.

Zwalczenie i usunięcie istniejącego porządku rzeczy miało pociągnąć za sobą odbudowanie Polski niepodległej w granicach przedrozbiorowych. Takie odbudowanie Polski doprowadziłoby do częściowego rozbioru trzech mocarstw podziałowych, zatem wymagało zwalczenia i pokonania tychże. Spisek nie mógł nigdy rozporządzać dostatecznymi po temu siłami, zatem w tym wypadku zawiązałby się dla niepodobieństwa; tego więc celu stawiać sobie nie mógł, tym samym był bezmyślny. Nie mógł również postawić sobie bardziej ograniczonego zadania zwalczenia i usunięcia z ziem polskich panowania rosyjskiego – co by zresztą jeszcze samo przez się nie prowadziło do odbudowania Polski – gdyż i po temu nie miał i mieć nie mógł dostatecznych środków do rozporządzania. Więc i to ograniczone zadanie nie mogło być jego celem; tym samym i co do tego zadania był bezmyślny.

Niepodległą Polskę stworzyć mogła tylko obca pomoc. Przy niej spisek był niepotrzebnym, bez niej stać się musiał zgubnym i wytworzyć klęskę. Obca pomoc, skoro by nadeszła, wymagałaby jawnego, nie zaś tajnego współudziału narodu polskiego. Spisek mógł tylko, jak się to stało przedwcześnie, bezużytecznie zmarnować ten współudział. Spisek niepotrzebny był do wywołania obcej pomocy, czyli jedynego środka prowadzącego do celu, albowiem przed rozpoczęciem jego działania cesarz Napoleon III objął był swym programem sprawę polską i działał w niej wedle możności. Spisek, nie pozwalając wybrać stosownej chwili ani użyć właściwych do rozwiązania środków, mógł tylko przeszkodzić, unicestwić tę obcą pomoc. Bez celu i bez środków, spisek był tylko karkołomną gimnastyką patriotyzmu, która od 1831 r., zamiast rozwijać organizm narodowy – nabawiała go kalectw.

Spisek też, który doprowadził do powstania 1863, był dziełem nałogu, dziełem słabych głów politycznych a krwistych temperamentów, był pomysłem barbarzyńskim, ścięciem drzewa, aby nawet owocu z niego nie urwać, świadectwem nowym, że spiskujący w Polsce pozbawieni byli zmysłu politycznego tak dobrze w 1830, jak w 1862; że gotowi byli do wszelkich poświęceń z wyjątkiem tych, które rozsądek nakazywał. Dlatego spisek ten był pomysłem, który historia potępić musi, a dla którego ze stanowiska sztuki politycznej brak nazwy. “Zrozpaczeni – mówi dziejopis ludu izraelskiego – którzy uczynili ofiarę z życia i postanowili nie brać w rachubę reguł możliwości; którzy w śmierci, nawet w przegranej widzą korzyść, są najczęściej plagami narodów, których sprawy bronią”. Patriotyzm szkodliwy równie ciężką dźwigać musi odpowiedzialność, jak brak patriotyzmu; bodaj czy nie większą wyrządza się krzywdę sprawie źle jej służąc, niż ją zaniedbując. Skoro zaś rozum nie wskazywał potrzeby spisku, a rozsądek odradzał go, było lekkomyślną swawolą zawiązywać go, było dalej “pobożnym okrucieństwem” “pokrywać się zręcznie maską religii”, a jednocześnie łatwowiernie łączyć przyszłość narodu ze sprawami, interesami i ludźmi, którym na Polsce nic nie zależało, którzy gotowi byli użyć do własnych rewolucyjnych celów jej porywów patriotycznych i religijnych, jej nieszczęść; było to najgorsze z nadużyć, bo nadużycie szlachetnych i wzniosłych powodów, co im zawsze największą przynosi ujmę i obniża je. Niepotrzebne użycie szkodliwego środka jest największym błędem politycznym. Przedsięwzięcie, które celu nie ma, jest bezmyślne, lekkomyślnym jest to, które wie, że nie rozporządza potrzebnymi do dopięcia celu środkami. Z jakiegokolwiek punktu widzenia zapatrywać się będziemy na spisek polski 1863 r., jeden z tych trzech zarzutów i wszystkie trzy razem zmuszeni będziemy mu uczynić.

W tych ujemnych pierwiastkach spisku tkwi przyczyna klęski koniecznej i dlatego główna i największa odpowiedzialność za nią przypada tym, którzy spiski stwarzali i ostatnie zawiązali. Tak dalece jest to prawdziwe, że owe ujemne pierwiastki wyrosły w brutalną siłę, której ulegać i ulec musieli twórcy spisku i ani zdołali wybrać, ani zażegnać chwili powstania, a widząc i czując szkodliwość jego wybuchu ani go oddalić mogli. Zamiast, jak podobno w ostatniej chwili niektórzy ze spiskowców zamierzali, zażegnać klęskę poświęceniem siebie samych, poświęcili się dla jej wywołania.

Jeżeli spisek był bezużyteczny dla odbudowania Polski niepodległej, to miał tę szkodliwą stronę, że uniemożliwiał inne załatwienie sprawy. Wykluczał z góry zuchwale i nieroztropnie wszelkie inne rozwiązanie, z umysłu przeszkadzał takowemu, czego dowiódł ohydnym strzałem do Wielkiego Księcia Konstantego. Był zaś zgubny, bo niósł w swym łonie klęskę. Klęskę sprowadziło powstanie, ale powstanie było tylko następstwem spisku, następstwem nieuniknionym, dlatego, że spisek wykluczał wszelkie inne rozwiązanie jak to, którego sam nie mógł i nie był w stanie sprowadzić. Jak myśl wytwarza dzieła, tak bezmyślność sieje zniszczenie. Bezmyślny spisek wytworzył powstanie, które sprowadziło zniszczenie. Mylnym byłoby zatem przypisać powstaniu zło całe. Przyczyną jego był i pozostanie przed sądem historii spisek; powstanie pozostanie do spisku w stosunku skutku do przyczyny. Gdyby spisek był potrafił zażegnać powstanie, sąd musiałby inaczej wypaść; spisek byłby się okazał bezużyteczny, ale nie zgubny, skoro zaś powstanie wybuchło, wyrok opiewać musi, iż gdyby nie było spisku nie byłoby powstania; że zaś powstanie wybuchło, spisek stał się przyczyną katastrofy. W końcu splamił się i obniżył sprawę, ujmę uczynił dobrej sławie narodu potępienia godnymi czynami, nieraz niepotrzebnymi, zawsze wstrętnymi, począwszy od sztyletników i żandarmów wieszających, skończywszy na fałszerzach monety. Spisek i powstanie były i pozostaną też – pomimo wplecionego w nie uczucia szlachetnego i wielkiej do poświęcenia zdolności – dziełami swawoli głowy i serca.

Czy tę główną przyczynę złego mogły usunąć i zażegnać inne czynniki całkowicie lub w pewnej mierze i w jakich chwilach? Jest to drugie pytanie odnoszące się do rozdziału odpowiedzialności. Pragniemy na nie dać odpowiedź zanim przystąpimy do pytania trzeciego, jaka i na kim ciąży odpowiedzialność za rozszerzenie rozmiarów złego.

W społeczeństwach dobrze uporządkowanych, wyższe warstwy, zamożniejsze, lepiej wykształcone, winny kierować sprawą publiczną, przede wszystkim stać na straży jej bezpieczeństwa, czyli dobra publicznego. Tam, gdzie takie warstwy istnieją na mocy prawa czy to publicznego, czy zwyczajowego jest to ich urodzonym zadaniem i obowiązkiem; kiedy to zadanie, ten obowiązek, nie są spełnione, zwichniętym jest stan rzeczy i niezdrowymi stosunki. Tam gdzie, jak się to dzieje w społeczeństwach demokratycznych, warstwy te nie mają określonego stanowiska, istnieją przecież i winny się także ubiegać o przywództwo, stać na straży dobra publicznego, bez czego musi zapanować anarchia pojęć, w ślad której idzie anarchia czynów i rozluźnienie, które naraża rzecz publiczną na szwank.

Biali z Andrzejem Zamoyskim na czele stanowili w Królestwie Polskim wyższą warstwę w społeczeństwie, której stanowisko do pewnego stopnia określone jeszcze było prawami, ale zwłaszcza faktem, tradycją i zwyczajem. W skład białych wchodziła wielka większość szlachty, posiadaczy ziemi, wielcy panowie, dalej zamożniejsze mieszczaństwo, bankokracja; na czele białych stali przeważnie ludzie wykształceni, z doświadczeniem życiowym, wielu ze zdolnościami i talentami. Zastęp ten zatem posiadał warunki i żywioły wszelkie, które obciążają odpowiedzialnością w sprawie publicznej; posiadał je zwłaszcza w porównaniu ze spiskiem, który składał się przeważnie z warstw średnich, z młodzieży, z ludzi z niedokończonym wykształceniem. Nigdy kierunek sprawy publicznej nie powinien był wyjść z rąk białych i nic w sprawach krajowych nie powinno się było stać wbrew ich woli i przekonaniu. Prowadzić społeczeństwo winni byli biali, nigdy nie dozwalając, aby im cokolwiek zarzucano. Inaczej stało się wśród wypadków, o których mówimy, w tym główna wina białych.

Arystoteles mówi: “Jedyną, wyłączną cnotą przywództwa jest przezorność; co się innych tyczy, są one koniecznie własnościami wspólnymi tak tych, co słuchają, jak tych, co rozkazują. Przezorność nie jest cnotą podwładnego, właściwą cnotą podwładnego jest słuszna ufność do przywódcy; obywatel, który słucha jest jak fabrykant fletów; obywatel, który przewodzi jest jak artysta, który posługuje się instrumentem”. Biali przezorni nie byli i na instrumencie zagrać nie potrafili. Biali ujrzeli się naraz wobec spisku i wobec rządu rosyjskiego, między tymi dwoma czynnikami byli żywiołem, który powinien był sprawę publiczną uratować i ustalić. Byli oni zbyt obznajomieni ze stosunkami krajowymi, aby nie widzieć, że od 1860 istniał i rozwijał się spisek, byli zbyt wykształceni i doświadczeni, aby nie wiedzieć, że spisek bezużyteczny w danych warunkach musi stać się niebezpieczny, wreszcie zgubny; nie mogli także zapoznawać, że jeżeli nie musi, to przynajmniej może się zakończyć zbrojnym powstaniem; nie zapoznawali też tego, skoro powstanie poczytywali za największe nieszczęście, jakie na kraj spaść może. Wobec tego zadaniem i obowiązkiem politycznego ciała, jakim byli biali, musiało być – wszelkimi siłami i środkami położyć koniec spiskowi, przede wszystkim zażegnać niebezpieczeństwo największego nieszczęścia, czyli powstania.

Nie mogli przeszkodzić utworzeniu się spisku; pozostawał bowiem i żył w sferach dla nich nieprzystępnych, co już do pewnego stopnia było złe, lecz łatwe do wytłumaczenia; tajemnemu działaniu nikt nie jest w stanie położyć zupełnej tamy. Ale każde społeczeństwo, a w nim przewodnie warstwy, mogą przeszkodzić jego wzrostowi, mogą ustrzec się przed jego wpływem i przewagą. Tego nie tylko nie dokonali, lecz i nie próbowali należycie i szczerze biali.

Jak tylko demonstracje na ulicach warszawskich stwierdziły, że spisek istnieje, ale i działa, rzeczą było białych zmierzyć stąd wynikające niebezpieczeństwo i do tego zastosować zachowanie się. Biali postąpili wprost przeciwnie; z demonstracjami zbratali się, żałobę narodową za dobrą uznali, przeciw szalonym i wstrętnym czynom spisku nie zaprotestowali nigdy stanowczo i tak z pobłażania w pobłażanie, ze słabości w niedołęstwo przechodząc wobec spisku, doszli do tego, że już nawet powstania potępić nie zdołali, w końcu zmuszeni byli poprzeć spisek przeistoczony w Rząd Narodowy, wspierać powstanie, to największe dla kraju nieszczęście. Pomoc białych, mówią świadkowie niepodejrzani, zasilała pieniędzmi wyczerpaną kasę spisku, następnie powstania.

Zachowanie się dwuznaczne wobec pierwszych demonstracji, pobłażliwe wobec dalszych, sprzyjające wobec ustalających się, oto najważniejsze błędy i chwile, w których te błędy spełnionymi zostały przez białych. Towarzystwo Rolnicze, jego Komitet, biali mniemali, w znacznej części z winy rządu rosyjskiego, że demonstracje sprowadzają ustępstwa, że nawet Wielopolski upatrzył w nich pomocniczy środek. Było to ich wymówką. Przypuściwszy nawet to rozumowanie, należało z demonstracji sprowadzających ustępstwa skorzystać, jak to uczynił Wielopolski, a do tego pierwszym warunkiem było wiedzieć, kiedy się zatrzymać i kiedy je jako zużyty, a zawsze niebezpieczny środek odrzucić i potępić. Na to biali się nie zdobyli, nawet po zamachu na Wielkiego Księcia. Nie w łatwych, w trudnych okolicznościach, ludzie składają dowody uzdolnienia i charakteru. Biali zamiast górować nad położeniem, stali się bezwiednie narzędziem spisku. Był to błąd i obłęd.

W stosunku do rządu rosyjskiego okazali oni tę samą, co wobec spisku chwiejność. Nie mieli i nie umieli postawić sobie dobrze określonego celu. Znajdowali w dwuznaczności, to znowu w bierności, wygodny wybieg. Żądając ustępstw, nie wykluczali dążeń do niepodległości; pragnęli i mniemali, że Rosja da im do rąk ukutą przeciw niej samej broń. Dlatego dogadzał im nieokreślony program, który w pamiętnym postawili adresie, dlatego przyjąć nie chcieli ścisłego, za którym przemawiał Wielopolski; dlatego nie zdołali ograniczyć pokojowych żądań do Królestwa Polskiego, dwuznacznikami wreszcie i otwarcie, i stanowczo do innych rozszerzali je prowincji.

Niewątpliwie biali ulegali złudzeniu obcej pomocy i patrzyli na Napoleona III. Andrzej Zamoyski, który w pierwszej epoce swojego działania tak roztropnie i mądrze oparł je był na samopomocy i legalnym gruncie, w drugiej coraz bardziej oglądał się na Napoleona III, najpierw – jak rzekliśmy – pod wpływem Zygmunta Krasińskiego, potem wskutek zachowania się cesarza Francuzów wobec ruchu polskiego. Adam Potocki przesłał mu treść rozmowy, jaką po demonstracjach lutowych miał z Napoleonem III i ta miała na Zamoyskim wywrzeć wrażenie; rzekł przeczytawszy ją “To bardzo ważne”. Biali mniemali, że obca pomoc wytworzy Polskę niepodległą, że ani godzi się, ani należy zrzekać się jej dla lepszego bytu narodowego, nawet dla półniepodległości. Był to brak sądu, mylna ocena położenia. Niezawodnie, wiele okoliczności, wiele czynników złożyło się na to, aby ich w błąd wprowadzić; przyczyniło się do tego i zachowanie się Napoleona III i jego charakter, i postępowanie Hotelu Lambert. Białych przecież jako najwięcej odpowiedzialnych za losy kraju, było zadaniem, wznieść się sądem ponad te okoliczności i łudzące pozory. Temu przeszkadzała żywa tradycja powstania listopadowego, wychowanie polityczne oparte na dążeniu bezwzględnym do bytu państwowego i na wierze w obcą pomoc. Biali, jakimkolwiek w tej mierze ulegali złudzeniom, mogli i powinni byli przejrzeć po pierwszych na ulicach Warszawy demonstracjach, po misji hr. Platera do Paryża i drugiej, blisko nich stojącego wysłannika, zwłaszcza po zamachu na Wielkiego Księcia Konstantego.

Jeżeli nie przejrzeli, przynajmniej jeżeli nie postąpili odpowiednio do rzeczywistego położenia, to już nie tylko z powodu błędnej polityki, ale wskutek wrodzonych przywar, psychologicznych i etycznych niedostatków. Te warstwy w Polsce, z których składali się biali, nie posiadały umiejętności powstrzymywania zgubnych zapędów, bo nie miały odwagi stawić im czoła. Skoro te zapędy ustrojone były w szaty patriotyzmu, sprawiały zawrót i mąciły sąd zdrowy owych warstw. W Polsce uczucie patriotyczne więcej jest żywe niż silne, dlatego nie umiało nigdy ochronić się od gorączki lub upadku ducha, od porywów i złudzeń lub bezczynności i rozpaczy, dlatego równowagi politycznej utrzymać nie mogło. Szlachta polska tak ciężko zawiniła w przeszłości wobec państwa polskiego, że gdy to upadło, a powstała sprawa polska, trwogą przejmowała ją myśl, aby posądzona być mogła o obojętność dla niej i brak ofiarności. Było to uczucie szlachetne, ale z ujemnych płynące pobudek, tym samym do ujemnych prowadzące skutków, jak każda chęć naprawy i pokuty, przeistaczało się bowiem nieraz w niebezpieczne przesady. Z potwornej organizacji arystokratyczno-demokratycznej pozostał zwyczaj, który dawniej był koniecznością, zaskarbiania sobie głosów i jednania tłumów, przemienił się on w bezmierną żądzę popularności, co wytworzyło w jednostkach tchórzostwo polityczne i ogólny brak odwagi cywilnej; stąd zbywało na stanowczym, stałym zdaniu i przyszło do tego, że w Polsce więcej było takich, co poświęcali przekonania dla wziętości, niż wziętość dla przekonania.



 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u