A.D.: 25 Kwiecień 2024    |    Dziś świętego (-ej): Marek, Jarosław, Wasyl

Patriota.pl

 Nie wolno nam zapomnieć: jeśli nie ma osobowego Boga, wszystko jest dozwolone,
jeśli On istnieje, wszystko jest możliwe.
Erik von Kuehnelt-Leddihn, Deklaracja Portlandzka (3)

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Rzecz o roku 1863 - Strona 16

Drukuj PDF
Spis treści
Rzecz o roku 1863
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Strona 6
Strona 7
Strona 8
Strona 9
Strona 10
Strona 11
Strona 12
Strona 13
Strona 14
Strona 15
Strona 16
Wszystkie strony

Z nauk nabytych w wypadkach 1863 r. i z badań historycznych powstała szkoła patriotyzmu politycznego. Wynajdywać przeszłe grzechy, stwierdzać zadawnienie choroby, opukiwać przeszłość i teraźniejszość, nareszcie przepisywać ciężką, poniekąd głodową kurację, było zadaniem twardym i wymagającym twardości. Słusznie powiedział znakomity pisarz. “Wiemy, że w wielkich narodowych nieszczęściach, łatwo ściąga się na siebie, szczerością, pozory zdrady i wrogiego dla ojczyzny usposobienia.” Zadanie szkoły narażało ją na to niebezpieczeństwo, lecz było niczym wobec tego, na które naród był wystawiony. Każda szkoła, która z potrzeby ogółu powstaje, na mylne sądy wystawia się, bo gdyby ogół zarówno rozumiał ją jak jej konieczność odczuwa nie miałaby powodu powstać.

Mylnie też zaraz na wstępie poczytano powstającą szkołę za wsteczną w zasadach i dążeniach i upatrywano w niej plagiat wszelkich reakcji i ultrakonserwatywnych kierunków. Ani taki nie był jej cel, ani taki jej duch. Nie była ona ani arystokratyczną, ani demokratyczną, lecz narodową. Była wyłącznie szkołą patriotyzmu politycznego. I już dlatego nie mogła iść wstecz, musiała patrzeć przed siebie. Zachowawczą była o tyle, iż jej jedynym zadaniem było zachowanie bytu narodowego społeczeństwa polskiego. W logicznym następstwie, przyjęła podstawowe zasady, jedne wskazane jako niezbędne, drugie jako najlepsze środki utrzymania narodowego bytu polskiego. Te się okazały zachowawczymi w ogólnoludzkim znaczeniu. Celem jej jednak nie były ani reakcja, ani konserwatyzm, ani doktryny, ani teorie; cel jej był rzeczywisty, praktyczny, wyłączny, polski byt narodowy.

Byt narodowy po upadku państwa składa się z tego wszystkiego, co w życiu narodu pozostało ze zniknięciem formy państwowej; z tego wszystkiego, czego wady i błędy, które spowodowały to zniknięcie, zniszczyć nie zdołały, oraz z tego, co od tej chwili naród nabył lub nabędzie. Po utracie formy państwowej, ta wielka między niepodległością a bytem narodowym zachodzi różnica, że pierwszej naród nie ma, drugą posiada; gdy zaś straconego najczęściej niepodobna odzyskać, posiadane zachować można. Oczywiście muszą być i są różne stopnie bytu narodowego; może go po upadku państwowym naród zwiększać cnotami lub zmniejszać wadami, a że najwyższym jego zabezpieczeniem jest niepodległość, im bardziej do niej zbliżone przybiera on formy, tym staje się silniejszy, ale z drugiej strony w warunkach najbardziej od niepodległości różnych i oddalonych istnieć i kwitnąć może.

Narodowy byt polski, bez względu na formy, które przybiera lub przybierać może, polega i opiera się pod względem materialnym i geograficznym na posiadaniu ziemi przez Polaków oraz na zamożności we wszelkich kierunkach całego społeczeństwa. Pod względem duchowym – na moralności ogólnej, która nie może się obejść bez podstawy religijnej, zatem na religii. Żadna religia, nawet jeżeli ma być dźwignią polityczną, środkiem być nie może, lecz musi pozostać sama dla siebie celem; nie szczegółem życia, lecz wszystkim w życiu; i dlatego także, jeżeli ma pozostać siłą istotną do żadnych prócz własnych celów używana być nie może.

Język stanowi główną treść bytu narodowego, wraz z nim literatura i piśmiennictwo. Istotą swoją jest on materialnym i duchowym dobrem.

Obyczaj polski i cywilizacja nadają kształty bytowi narodowemu, z których wyzuć się nie może, chcąc istnieć, które udoskonalić i rozwijać musi, chcąc się wzmocnić i ustalić.

Tradycja i historia są nieodłączne od bytu narodowego, są podstawą i duszą obyczaju i cywilizacji; obyczaj, cywilizacja, tradycja i historia wnikają i oddziaływać muszą i rozstrzygać o ustroju i stosunkach rodzinnych oraz społecznych. Tradycja i historia są własnością każdego narodu, które on musi przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Naród polski wyprzeć się nie może ani przedrozbiorowych, ani porozbiorowych dziejów, ani dodatnich, ani ujemnych stron, tak pierwszych jak drugich, ani tego, co stanowiło warunki bytu państwowego, ani tego, co go zaprzepaściło, ani tego, co po jego upadku było szczytnym patriotyzmem, ani tego, co stało się patriotyzmem szkodliwym. Dzieje narodu stanowią całość, która jest i musi pozostać własnością całego społeczeństwa i którą ono ma obowiązek zachować.

Toteż szkoła nie tylko nie potępiała lub wykluczała z życia pamiątek, nawet obchodów historycznych, uczczenia przeszłości lub zasług teraźniejszych, lecz uznawała ich znaczenie i konieczność jedynie pod warunkiem niezbędnym, iż nie będą służyć za narzędzie patriotyzmu szkodliwego, że użytymi zostaną nie dla budzenia i podtrzymywania, ale dla uzdrawiania i czerstwości ducha narodowego. W skłonności zaś do demonstracji upatrywała nie tylko niebezpieczeństwo, ale także zgubny dla obyczajów nawyk; nie mogła zapoznawać i nie może dziś zapomnieć, że demonstracje były zawsze w Polsce początkiem działania patriotyzmu szkodliwego, i że manifestacje warszawskie doprowadziły do powstania 1863 r.; nie może i nie powinna przestać głosić, iż demonstracje zbyt są łatwym, pozornym tylko zadośćuczynieniem uczuciu patriotycznemu, wcale nie spełnieniem względem narodu obowiązku. Wobec nałogu obchodów demonstracyjnych, które są obrzędami dawnego kultu, obrzędami szkodliwego patriotyzmu, jak frazeologia i hasła są jego liturgią, wobec mnożenia się ich, już nie w niebezpieczny tylko, ale i śmieszny sposób, nie może i nie powinna szkoła zataić, “iż lud, który się zabawia uroczystościami ciągłymi, że obywatele, którym się wciąż schlebia czczymi zaszczytami i szumnymi pochodami, nie wytworzą poważnych warunków bytu narodowego”. Przede wszystkim nie może szkoła zezwolić, aby dla obchodów narażone i poświęcane były żywotne siły społeczeństwa.

Powyższe części składowe bytu narodowego zdolne są zwiększania i zmniejszania, rozwoju i upadku. Wszystko zatem należy czynić, co go zwiększa i rozwija, unikać wszystkiego, co go zmniejsza i do upadku doprowadza. Zasada to główna, która w zastosowaniu ma całą skalę, przypuszcza i pociąga za sobą niezliczone stopnie i odcienia. Na niej oparła się szkoła, o której mówimy i z niej wysnuła swoją naukę.

Przyszłość zakryta jest przed oczami ludzi, a tak samo, jak w dziedzinie duchowej, świat tamten, niewiadomy, tak w politycznej przyszłość nieznana. Ale jak wiara w tamten świat, tak samo przyszłość polityczna, nakazuje spełnienie obowiązków względem teraźniejszości. Wkraczać zaś w świat tamten lub w przyszłość polityczną samobójstwem byłoby zdrożną niecierpliwością. Nie ma zapewne tak śmiałego umysłu, który by w polityce odważył się przyszłość przesądzać, a doświadczenie dziejowe przychodzi za poparcie wszelkich wątpliwości, mówi, że w niej nigdy nie istnieje. W zmiany i zwroty, w wielkości i upadki państw, w odrodzenia i zgony narodów tak dalece obfituje historia i one tak odmiennymi rządzą się prawami, iż pozostaje jeszcze wiele poza rachubą, nawet poza rachunkiem prawdopodobieństw. Ale to, co poza rachubą pozostaje, przestaje należeć do polityki i wielką byłoby pomyłką to coś wciągać w jej dziedzinę. W tamtej innej, niepolitycznej, bo nieobliczalnej dziedzinie, szkoła pozostawiała przyszłe losy Polski. Mówiła, że obecne pokolenia nie są odpowiedzialne za upadek bytu państwowego, to jest za przeszłość przedrozbiorową; że jeżeli warunki tego bytu zmarnują, wszelką zatracą przeszłość; zajęła się wyłącznie bytem narodowym, który do zakresu rzeczywistości, zatem polityki, należy.

Na podstawie bytu narodowego szkoła wykazała nie tylko możność, ale konieczność istnienia jako narodu, chociaż nie w kształcie państwowym, oraz obowiązek znalezienia najodpowiedniejszych sposobów, aby być narodem zaszczytne i użyteczne zajmującym miejsce w ludzkości. Najskuteczniejszym a niezbędnym, w dodatnim kierunku sposobem jest przywiązanie silne i niezachwiane do rzeczy narodowych, do wszystkich czynników bytu narodowego, oraz praca wytrwała około nich, w niewzruszone postanowienie nie poświęcania bytu narodowego dla widoków nieobliczalnych bytu państwowego, nie zaprzepaszczania bytu narodowego dla nich, dla tego czegoś, co poza rachubą polityczną pozostaje, a czego zrzekać się nie ma właśnie dlatego możności; zatem szczerego zadowolenia się bytem narodowym, tym więcej, że w warunkach wyjątkowych, w jakich znajduje się naród polski, takie szczere zadowolenie się bytem narodowym może jedynie, z czasem, zapobiec wzajemnemu przez rozbiorowe mocarstwa przeszkadzaniu, aby w każdym z nich uznanym on został i prawidłowo się rozwijał.

Stąd szkoła wykluczyć musiała w położeniu narodu polskiego wszelkie zbrojne powstania jako niepotrzebne, a dla bytu narodowego szkodliwe lub zabójcze. W następstwie, spisek musiał być poczytany jako czynnik polityczny dla społeczeństwa polskiego bezcelowy lub mogący prowadzić jedynie do powstania, niepotrzebnego a szkodliwego lub zgubnego. Zarazem za czynnik wyjaławiający niwę narodową, nie tylko niebezpieczny dla bytu narodowego ciosami, które mu zadaje, także ujęciem mu żywotnych sił i soków ożywczych na rzecz czczych, kiedy nie są niszczącymi, działań.

Brak pobłażania, zwłaszcza nie łączenie się i nie przystępowanie do wszelkich tym zasadom przeciwnych działań, musiało się stać regułą szkoły. Branie udziału w takich działaniach i drobnych, i większych, mniej ważnych lub donioślejszych, równie jak przystępowanie do nich w nadziei opanowania ich i zapobieżenia złym skutkom, szkoła oparta na doświadczeniu i wierna w praktyce swemu założeniu potępiła i odtrąciła, stawiając w zamian obowiązek odsunięcia się od nich i napiętnowania ich jawnego i głośnego. Kładła szkoła koniec zbyt zgubnemu licytowaniu się szkodliwego patriotyzmu – zrywała z przesądem konieczności pójścia na oślep za sztandarem, choćby zgubnego patriotyzmu; i kiedy jeszcze w 1830 roku najrozsądniejszym hasłem było lepiej ginąć z wszystkimi, niż samemu ocaleć, ona przeciwstawiała mu inne: lepiej żeby szaleństwo zgotowało kilkunastu, niż żeby wszyscy w nim udział brali.

Jako niezbędny środek poczytała szkoła odważne a tak rzadkie wypowiedzenie przekonania i stanie przy wynikającym z niego zdaniu, bez względu na niepopularność; za mniej ważne uznając zrażenie sobie tak zwanej opinii publicznej, nawet obezwładnienie się chwilowe, niż wprowadzanie w błąd społeczeństwa i okłamywanie jego i siebie.

Szkoła zmierzała bowiem do wytworzenia cnoty publicznej najcelniejszej w sprawach ludzkich, zbyt w Polsce rzadkiej – odwagi cywilnej. Naród polski, bogato uposażony w odwagę wojskową, upośledzony został pod względem odwagi cywilnej. Rzecz godna uwagi a dziwna, podczas gdy Polacy zdolni zawsze byli do wielkiej, do zuchwalstwa i nierozwagi posuniętej, względem obcych i wrogów śmiałości, nigdy nie umieli się na nią wobec siebie samych i między sobą zdobyć. Stąd zdrowe i rozsądne zdanie nie mogło uzyskać w społeczeństwie prawa obywatelstwa. Ten brak odwagi cywilnej, który miał swój początek w charakterze narodowym, zbyt miękkim i skłonnym do obłudy, wzmógł się i poniekąd wypielęgnowanym został instytucjami dawnej Rzeczypospolitej, które wymagały poklasku i głosów ogółu, aby dojść do znaczenia. Jak na wojnie wódz najzdolniejszy nie sprosta zadaniu, jeżeli wśród ognia zbywa mu na odwadze osobistej, tak samo przywódca polityczny najznakomitszy nic użytecznego nie zdziała, jeżeli wśród zapasów publicznych nie zdobędzie się na odwagę cywilną. Potrzebna też ona jest przede wszystkim tym, którzy kierują sprawami narodu lub jego pojęciami. Wszystkie szkody i klęski porozbiorowe wyrządzone zostały bytowi narodowemu wskutek braku odwagi cywilnej, braku, który pociąga za sobą zatajenie wobec społeczeństwa własnego zdania lub przeistoczenie go wbrew przekonaniu. Gdzie nie ma tej męskiej cnoty, tam przeważać musi zawsze zdanie dziecinne i kobiece. Tylko ona dać mogła początek patriotyzmowi politycznemu, a do wyrobienia go w narodzie zmierzała szkoła.

Wszędzie i zawsze byli ludzie, którzy patriotyzmu używali do swoich celów, własny hymn na nucie patriotycznej radzi zaśpiewać. W Polsce weszło w zwyczaj używać nieraz z umysłu, czasem bezwiednie patriotyzmu, jako podnóżka, jako środka wzięcia lub chwilowego powodzenia, często z krzywdą rzeczy publicznej i narodowej, zbyt często z bezwzględną niewstrzemięźliwością w czynach i słowach, na placu publicznym i w radzie, w mowach i w teatrze. Szkoła nie tylko przeciw nadużywaniu, także przeciw używaniu uczucia patriotycznego jako środka osobistego powodzenia występowała.

Chciała ona nadal zapobiec kierunkom nadanym losom narodu z dołu. Uznawała konieczność przywództwa z góry. Obyczaj i potrzeba utrzymania tradycji nakazywały dla dobra bytu narodowego zachowanie społeczeństwa szlacheckiego, ale usunięcie zarazem potworności arystokracji demokratycznej. W samej społeczności szlacheckiej należało położyć koniec anarchii. Nastawała również potrzeba odświeżenia jej i wzmacniania wszelkimi dobrymi i zdrowymi siłami narodowymi, do czego zresztą sposobną była zwłaszcza wobec niestety zbyt małej ich liczby. Szkoła, przedstawiając interesy nie kastowe, lecz narodowe, uznawała jedynie narodową potrzebę utrzymania i wzmocnienia szlachty, nie widząc jeszcze w innych warstwach ani dość licznych żywiołów, ani dostatecznych rękojmi dla bytu narodowego. Utrzymania zaś jej i wzmocnienia nie przypuszczała bez ujęcia przez nią i trzymania silną dłonią losów narodu. Że jednak dzieje i świeże doświadczenia uczyły, iż szlachta od ostateczności strzec się nie umiała, że pierwsza popadała w jedną, to jest w obojętność i samolubstwo, czym uprawniała drugą, to jest gorączkę i szkodliwy patriotyzm, którymi znowu ostatnia, ale zawsze porywać się dała, szkoła widziała konieczność przede wszystkim dla szlachty politycznego patriotyzmu, potrzebę, aby ona, przed innymi, w nim się kształciła i takowy w sobie wyrobiła. Do tego wychowania szlachty przyłożyły dzielnie rękę jednostki nie szlacheckie, które stały się dźwigniami bytu narodowego; szkoła powitała je z zadowoleniem równym pragnieniu, z jakim ich oczekiwała. Przekonana była zawsze, że różnice pochodzenia w życiu naszym publicznym zatrzeć się muszą, że pozostać mogą tylko różnice kierunków, zasad i działań.

Szkoła, powstawszy z badań historycznych i doświadczeń 1863 r., w jednych i drugich odnalazła wady narodowe, które podkopały byt państwowy oraz bytowi narodowemu szkodę wyrządziły. Wady narodowe wykorzenić się nie dadzą, ale jak w życiu prywatnym zadaniem wychowania jest walczyć ze złymi ludzkimi skłonnościami, aby osłabić ich moc, tak samo życia publicznego celem poskromić i zmniejszać wady narodowe. Szkoła podjęła to zadanie i zamiast rozpaczliwych zapasów z rozbiorowymi mocarstwami wskazała obowiązek walki z własnymi wadami, w niej upatrując polityczny patriotyzm. Że zaś w anarchii nie tylko czynów, ale i pojęć, zestrzeliły się były główne wady narodu, że ona była syntetycznym zawsze ich uosobieniem, że anarchia czynów zgubiła byt państwowy, a anarchia pojęć podkopała byt narodowy, szkoła wypowiedziała wojnę anarchii wszelkiego rodzaju.

Jednym z objawów anarchicznego usposobienia, zarazem innych właściwości charakteru narodowego, tak w dziejach przedrozbiorowych, jak porozbiorowych, była wielka nieporadność polityczna, namacalna zwłaszcza w braku zmysłu i umiejętności administracyjnych. Ta nieporadność w czasach najsmutniejszych upadku stała się bodaj czy nie większym czynnikiem rozkładu i katastrofy, niż egoizm i samolubstwo jednostek. Widoczne to było szczególnie w epoce Czteroletniego Sejmu, w której najszlachetniejsze zamiary i dążenia, nawet próby ofiarności z powodu nieporadności stały się bezowocne i bezsilne. Dopiero genialna i mistrzowska reguła Napoleona I poczęła leczyć w czasach porozbiorowych naród polski z tej niemocy; jej zawdzięczał on pierwiastek umiejętności organizacyjnej i administracyjnej. Szkoła poczytała za jedno z głównych zadań zwalczać na tym polu pierwiastek anarchiczny, zapobiegać nieudolności.

Z założenia swojego, z potrzeby z której powstała, zarazem z powyższych względów i dla zapewnienia zwycięstwa nad anarchią musiała szkoła szukać warunków dla bytu narodowego pod rozbiorowymi rządami i znaleźć je. Środkiem najdoskonalszym znalezienia pod panowaniem obcym warunków najkorzystniejszych dla bytu narodowego, zarazem najdzielniejszym zwalczenia anarchii, uznała szkoła porozumienie z istniejącym porządkiem rzeczy, uznanie i wspieranie władzy, lojalne skupienie się około tronu i szukanie u niego opieki dla swoich przyrodzonych praw, uczciwe współdziałanie w interesie państwa po zespoleniu z takowym praw i potrzeb bytu narodowego.

Szkoła uznała zatem nie tylko konieczność, także użyteczność przez tak długi czas odpychanego kompromisu z rzeczywistością. Ale nie na podstawie serwilizmu, mającego początek w małoduszności lub próżności, co gorsza, w osobistych korzyściach lub widokach, lecz opierając się na silnym, niezachwianym uczuciu prawa, jakie każde społeczeństwo posiada do bytu narodowego; na sprawiedliwości, którą wymierzać jest obowiązkiem i interesem każdej władzy, każdego prawidłowego porządku rzeczy. Szkoła zalecała szukania zadośćuczynienia tym prawom i potrzebom bytu narodowego środkami legalnymi i jawnymi; zdobywaniem dla nich warunków i rękojmi na drodze prawnej, nie tajnej, stopniowo, wedle okoliczności i stosunków mierząc stopień ich możnością, i nie tylko interesami własnymi, ale także państwa, czyli kierując się patriotyzmem politycznym. Przede wszystkim zalecała cierpliwość, a będąc zasadniczo przeciwną wszelkiej myśli buntu przeciw porządkowi rzeczy wynikłemu ze zbiegu okoliczności, w których własna wina narodu niemały miała udział, chciała, aby spokojną wiernością dla bytu narodowego czekano końca czy zmiany takiego stanu rzeczy. Prowadziło to także do służby publicznej na wszelkich polach w istniejących porządkach, o ile do niej mieć mogli Polacy przystęp w myśli i celu służenia bytowi narodowemu, z wykluczeniem zdrady względem istniejących rządów. Była to zupełna i trudna zmiana frontu, następstwo przeistoczenia celów i środków; jak każda zmiana, niebezpieczna. Pozbawiała ona społeczeństwo siły, którą daje wyłącznie odporne stanowisko; spójni, którą najłatwiej zachować w przeciwieństwie do istniejącego stanu rzeczy, słowem – w opozycji. Niebezpieczeństwo zażegnane być mogło tylko nowym zespoleniem się w nowej myśli i celu utrzymania nowymi środkami bytu narodowego. Na tych podstawach przypadło szkole stoczyć walkę. Od razu stać się musiała wojującą. Pomimo, iż była wynikiem potrzeby ogółu, ale że zastępowała nową wiarą dawną gasnącą, z tą dawną rozprawić się jeszcze miała.

Siła przyzwyczajenia jest tak wielka u ludzi, że zwłaszcza w rzeczach wiary, trzymają się uporczywie dawnych pojęć i wyobrażeń wtedy nawet, kiedy czują ich czczość i bezsilność. […] Wtedy, kiedy świat pogański przekonany już był o nicości bogów, pozostawał przecież jeszcze pogańskim i długie przyszło z nim, nieraz zacięte staczać zapasy, zanim stał się chrześcijańskim. Społeczeństwo polskie nie mogło również nawrócić się bez walk z patriotyzmu szkodliwego na patriotyzm polityczny.

Szkoła, założywszy sobie naprawę wychowania społeczeństwa i walkę z wadami narodowymi, miała w tym drugi powód stania się wojującą. Wreszcie ustalić chciała i zapewnić zwycięstwo wierze nowej, patriotyzmowi politycznemu, co nigdy bez wysiłków wykonać się nie da. Musiała zatem wejść w zapasy i z dawnymi pojęciami, i z ludźmi; musiała odtrącając dwie ostateczności zgubne dla narodu polskiego, wytknąć i wyciąć w dziewiczym lesie nałogów, wad, przyzwyczajeń i wyobrażeń nową drogę. Na jej drogowskazie wypisała – zaniechać niepodobieństw, ale wykonać wszystko, co podobnym jest; nie tylko nie przedsiębrać co niemożliwe, ale robić wszystko, co możliwe. […]

Pierwszą formą wystąpienia szkoły wojującej była Teka Stańczyka. […]


Jeśli mi Polska ma być anarchiczną,
Lub socjalizmu rozwinąć pytanie,
To już ja wolę tę panslawistyczną,
Która pod Carem na wieki zostanie!

[Cyprian Kamil Norwid, Fraszka (!)]



 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u