Były wicepremier Waldemar Pawlak, jako szef koalicyjnego PSL przez pięć lat kolaborował z żydomasońską Platformą Obywatelską i masakrował Polskę ugruntowując jej pozycję jako niemiecko-rosyjskiego kondominium. I oto wystarczyło, że przegrał wybory na szefa swojej partii, aby zaczął krytykować rząd PO-PSL. Wprawdzie krytyka na razie dotyczy jedynie podejścia PO do polityki rolnej, ale znając niepokornego Waldka, o którym nie można powiedzieć, że cierpi na tępotę umysłową, być może jest to dopiero początek.
Krytyka byłego już szefa ludowców, wicepremiera i ministra gospodarki dotyczy konkretnie osoby minister rozwoju regionalnego, Elżbiety Bieńkowskiej, której Pawlak zarzucił lekceważenie polityki rolnej. I jest to krytyka słuszna, bo owa Minister, w sposób typowy dla nikczemnych europadalców jeszcze przed nieudanymi negocjacjami na szczycie Rady Europejskiej stwierdziła, że Polska nie powie w Brukseli „dopłaty dla rolników albo weto”. Zdaniem Pawlaka stwierdzenie to osłabiło pozycję negocjacyjną Polski. I tu się Pawlak myli – stwierdzenie to wcale nie osłabiło pozycji negocjacyjnej Polski; ono po prostu pokazało, że Polska w tych negocjacjach w ogóle nie jest stroną, że to co widzimy, to jedynie pozory negocjacji, które mają zamydlić Polakom oczy. Tak naprawdę Tusk już dawno zgodził się na warunki Berlina i innych realnych graczy w UE odnośnie dopłat dla rolników.
Tym pozorom zdał się zwieść również były senator Prawa i Sprawiedliwości Zdzisław Pupa, który w reakcji na krytykę Pawlaka stwierdził w wypowiedzi dla Radia Maryja, że „rolnictwo nigdy nie było priorytetem gabinetu Donalda Tuska”. Myli się i to bardzo – rolnictwo jest jednym z najważniejszych priorytetów tego rządu, o czym świadczy chęć „uzusowienia” i podporządkowania rygorom podatku dochodowego rolników oraz zmuszenia ich do obsiewania upraw roślinami genetycznie modyfikowanymi. Donald Tusk z pewnością nie traktuje rolnictwa jako obszaru o znaczeniu peryferyjnym, i zrobi wszystko, aby wycisnąć z rolników tyle, ile będzie to możliwe i jeszcze trochę więcej. A przy okazji da zarobić na rolnikach jeszcze swoim kolesiom.
Niestety wypowiedź Zdzisława Pupy , który m.in. proponuje naciskanie na rząd, aby wypracować właściwą pozycję dla rolnictwa, pokazuje, że ludzie Prawa i Sprawiedliwości nie do końca rozumieją z jaką hydrą mają do czynienia. A to dziwne, bo bardzo jasną przesłankę pozwalającą to zrozumieć dał sam Jarosław Kaczyński, mówiąc w swoim czasie o Polsce PO jako niemiecko-rosyjskim kondominium. Na ten rząd po prostu nie da się naciskać, ten rząd można co najwyżej obalić. I słowo „rząd” w tym wypadku jest terminem czysto umownym, bo zdrajcy mogą tworzyć co najwyżej agenturę, a nie rząd.
Wróćmy jeszcze na koniec do Pawlaka i PSL-u. Wydaje się, że decydując się na koalicję z Platformą Obywatelską Waldemar Pawlak zapomniał, że Platforma jest w prostej linii sukcesorką Unii Wolności (jeszcze wcześniej Unii Demokratycznej), która niczym modliszka wykańczała i to bardzo skutecznie swoich koalicjantów. Kto dziś pamięta o ZChN-ie, kto dziś pamięta o AWS-ie. Ostatnie notowania sondażowe pokazują, że podobny los może spotkać PSL. Widocznie ludzie na wsi, którzy mają do czynienia z realnym życiem nie są aż tak głupi i naiwni, jakby się mogło wydawać. Najprawdopodobniej zdrowy chłopski rozum mówi ludziom wsi, że chłopska partia wcale nie jest chłopska.
« poprzednia | następna » |
---|