A.D.: 3 Październik 2024    |    Dziś świętego (-ej): Rozalia, Franciszek, Konrad

Patriota.pl

Miłość jest gorzka i słodka, ale nikt nie potrafi powiedzieć,
co jest w niej słodsze, gorycz czy słodycz.
Ezra Pound

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Wpuszczeni w złotego cielca, czyli kogo kryją macki pomorskiej mątwy

Drukuj
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 

Tags: Hic et nunc | Lewiatan

 

To zdumiewające z jakim uporem część mediów próbuje wyciszać i rozmydlać aferę Amber Gold. Zablokowanie powołania komisji śledczej w tej sprawie oraz towarzyszące temu okoliczności noszą znamiona super skandalu, a mimo to dziennikarze czołowych stacji telewizyjnych i radiowych nie wyrażają najmniejszego oburzenia czy chociażby elementarnego zniesmaczenia. Nawet jeśli zapraszają do swoich programów polityków opozycji, to tylko po to aby ich ośmieszyć i zdyskredytować. Może dlatego nie zapraszają Antoniego Macierewicza, bo ten niezwykle inteligentny polityk nie da się zagonić w kozi róg zdeprawowanym arogantom z medialnej kloaki.

Tak więc sympatyzujące z PO publiczne media przyjęły w sprawie Amber Gold strategię, aby mówić o tej aferze tak mało, jak tylko to możliwe, jednocześnie przedstawiając ją jako banalną sprawę kryminalną, której tzw. Marcin P. jest jedynym bohaterem, nie korzystającym z parasola ochronnego prominentnych polityków PO. W efekcie poza grupą medialną skoncentrowaną wokół Radia Maryja i kilkoma innymi tytułami, nikomu nawet do głowy nie przychodzi, aby drążyć powiązania Marcina P. z pierwszoplanowymi politykami Platformy Obywatelskiej.

Być może ta postawa ludzi mediów wskazuje na przyczynę „zaniedbań” w gdańskiej prokuraturze i gdańskiej skarbówce odnośnie sprawy Amber Gold. Po prostu gdańscy prokuratorzy i inspektorzy skarbowi myśleli identycznie jak dziennikarze. Mając kultowy stosunek do PO, nawet do głowy im nie przyszło, aby wnikać w sprawę. Przecież przyjaciel syna Premiera, to jak żona cezara – poza wszelkim podejrzeniem. A że nie płacił podatków? Widocznie miał ku temu powody.

Wbrew temu, co usiłuje nam wmówić rządowo-medialna propaganda, w gdańskiej prokuraturze i skarbówce nie mamy do czynienia z „zaniedbaniami” i „niekompetencją”. Przeciwnie. Mając świadomość istniejących powiązań szefa Amber Gold z prominentnymi politykami PO, organa te dochowały wszelkiej staranności, aby nikomu nie nadepnąć na odcisk. Jeśli ktoś wykazał się brakiem profesjonalizmu, to chyby tylko Marcin P., który dał się zdemaskować pomimo tak szczelnego parasola.

A może i to też nie jest jego wina. Może ta wpadka wynika z natury przedsięwzięcia, które stworzył, a które było zwykłą piramidą finansową. I w tym szuka swojej szansy Premier i jego kolesie z pomorskiego układu. Tak więc obecnie cała uwaga mediów koncentruje się na Marcinie P., jako twórcy klasycznej piramidy finansowej i malwersanta. A premier ze swoim „dzieckiem” oraz członkowie POmorskiej ośmiornicy ukryli się w cieniu. Oczywiście, każdy komu nie obce są procesy myślowe na elementarnym poziomie wie, że Marcin P. jest tylko kozłem ofiarnym w rękach niedawnych protektorów.

Ale ważniejsza od odpowiedzi na pytanie, kto stał za Marcinem P. (odpowiedź zawiera zdjęcie pokazane przez Antoniego Macierewicza podczas sejmowej debaty) jest odpowiedź na pytanie dlaczego sprawa wyszła na jaw, komu na tym zależało i kto na tym zyska? Odpowiedź na to pytanie będzie arcyciekawa. A tymczasem "ment-streamowe" media epatują nas informacjami o działaniach, które w istocie są pozorowaniem śledztwa i rozmywają wszelkie informacje, które łączyłyby Premiera z aferą.

Ale Amber Gold to pryszcz, bo piramida piramidzie nierówna. Zarzuca się Marcinowi P., że tworząc swoje przedsięwzięcie stworzył piramidę finansową, za pomocą której obrabował kilka tysięcy ludzi. Nikt jednak nie zauważa, że oto na co dzień mamy do czynienia z o wiele większą i o wiele groźniejszą piramidą finansową, jaką jest Zakład Ubezpieczeń Społecznych oraz tzw. fundusze emerytalne. Te monstra całkowicie legalnie i – w przeciwieństwie do piramidy Marcina P. – pod przymusem pozbawiają nie tysiące, a miliony Polaków części ich dochodów. A jest to grabież o tyle zuchwała, że bez ogródek daje się nam do zrozumienia, że i tak będziemy mieć z tego „oszczędzania na starość” tyle co kot napłakał, czyli prawie nic albo i nic. I nikt jakoś nie ma pretensji do ABW, że nie reaguje na tę mega grabież, bo przecież jeśli taka grabież odbywa się za pomocą struktur państwowych, to widocznie wszystko jest w porządku. Nawet Prawo i Sprawiedliwość, jak widać z najnowszego expose Jarosława Kaczyńskiego nie wyobraża sobie życia bez istnienia ZUS-owskiej piramidy.

Głupi ten Marcin P., bo przecież mógł za pośrednictwem prezydenta Gdańska Adamowicza poprosić Donalda Tuska, żeby zrobił go prezesem ZUS i nikt by się go nie czepiał.

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u