A.D.: 3 Październik 2024    |    Dziś świętego (-ej): Rozalia, Franciszek, Konrad

Patriota.pl

Cała nasza wiedza zbliża nas do ignorancji, cała nasza ignorancja zbliża nas do śmierci.
Thoms Stearns Eliot

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Przeciw „nowej edycji praw człowieka”, czyli zachowawcy w walce z rewolucyjną zarazą

Drukuj PDF

Tags: Białe plamy | Dzieje narodowe

„Wiosna ludów” była kolejnym, znaczącym gwoździem do trumny Starej Europy. Swe istnienie ujawniła wówczas światu ogólnoeuropejska sieć ukrytych centrów, gromadzących wokół siebie siły przewrotu. Inspirowane przez nie rewolty wymusiły wprowadzenie pisanych konstytucji w starych księstwach i królestwach Włoch i Niemiec, a nawet w cesarskiej Austrii. We Francji rewolucjoniści obalili lipcowego „króla z łaski ludu”, uzurpatora Ludwika Filipa, i proklamowali republikę, a pierwszą decyzją jej zaimprowizowanego rządu było zniesienie tytułów szlacheckich. Następnie wzniecili w Paryżu krwawe powstanie, w którego toku kroili gwardzistów piłami i piekli ich na wolnym ogniu, zamordowali paryskiego metropolitę oraz wydali kuriozalny dekret o „nacjonalizacji kobiet”. Papież bł. Pius IX (1792-1878), po zamordowaniu jego pierwszego ministra w biały dzień przez karbonariuszy, musiał szukać schronienia poza Wiecznym Miastem, gdzie władzę przejęli Garibaldi i Mazzini – masoni i zawodowi spiskowcy. Mason Kossuth poderwał Węgry do desperackiego zrywu; w Polsce tego samego próbował mason Mierosławski...

„Wiosna ludów” była kolejnym, znaczącym gwoździem do trumny Starej Europy. Swe istnienie ujawniła wówczas światu ogólnoeuropejska sieć ukrytych centrów, gromadzących wokół siebie siły przewrotu. Inspirowane przez nie rewolty wymusiły wprowadzenie pisanych konstytucji w starych księstwach i królestwach Włoch i Niemiec, a nawet w cesarskiej Austrii. We Francji rewolucjoniści obalili lipcowego „króla z łaski ludu”, uzurpatora Ludwika Filipa, i proklamowali republikę, a pierwszą decyzją jej zaimprowizowanego rządu było zniesienie tytułów szlacheckich. Następnie wzniecili w Paryżu krwawe powstanie, w którego toku kroili gwardzistów piłami i piekli ich na wolnym ogniu, zamordowali paryskiego metropolitę oraz wydali kuriozalny dekret o „nacjonalizacji kobiet”. Papież bł. Pius IX (1792-1878), po zamordowaniu jego pierwszego ministra w biały dzień przez karbonariuszy, musiał szukać schronienia poza Wiecznym Miastem, gdzie władzę przejęli Garibaldi i Mazzini – masoni i zawodowi spiskowcy. Mason Kossuth poderwał Węgry do desperackiego zrywu; w Polsce tego samego próbował mason Mierosławski. Samozwańczy niemiecki „przedparlament” zgromadzony we Frankfurcie zaproponował królowi Prus Fryderykowi Wilhelmowi IV (1795-1861) cesarski tytuł z demokratycznego nadania, lecz monarcha ze wstrętem odmówił jego przyjęcia.

Jeżeli „wiosna ludów” miała w ogóle jakąś dobrą stronę, to chyba tylko taką, że zaktywizowała również siły kontrrewolucyjne. Przytoczymy tu jednak odmienną ocenę, sformułowaną przez przedstawiciela tych ostatnich. Polski ultramontanin o. Walerian Kalinka (1826-1886), inicjator konserwatywnej krakowskiej szkoły historycznej, w sławnej pracy „Galicja i Kraków pod panowaniem austriackim” (1853) pisze: „To tylko winienem dodać, że duch rewolucyjny, który ogarnął naówczas całą Europę, waląc jakoby młot Opatrzności przekwitłe formy społeczeństwa rządów, który zatem z tego tytułu mógł w obozie konserwatywnym wywołać naturalny opór, w Galicji i Księstwie Poznańskim nie miał charakteru rewolucyjnego, ale się opierał na gruncie patriotycznym i nie dążył do zniszczenia zasady, którą konserwatyzm umie szanować i za podstawę swoją przyjmuje, to jest zasady narodowości. Z tego li tylko punktu, ze stanowiska narodowego, które jest ściśle konserwatywnym, oceniane ruchy w prowincjach polskich, znajdują w umyśle bezstronnym usprawiedliwienie. Co więcej, w Galicji ruch roku 1848 przybrał inne, obszerniejsze znaczenie. Był on od pierwszej chwili antyrewolucyjnym, był usiłowaniem ku oparciu społeczeństwa na podstawie słuszności i prawa przedsięwziętym, usiłowaniem ku zamknięciu tej epoki antysocjalnej, którą rząd otworzył i szedł nią od roku 1772. Tam, gdzie był usankcjonowany system spiskowania nieustannego z ciemnymi masami przeciw zdrowym żywiołom społeczeństwa; gdzie biurokracja zamieniła się w narzędzie komunizmu; gdzie rząd głosił zasadę nieuszanowania życia i własności bliźniego; gdzie tych samych ludzi uważał za swoich sprzymierzeńców, którzy w roku 1846 przodkowali bandom morderców i rozbójników; tam wśród walki inne było stanowisko walczących niż w reszcie Europy; tam z jednej strony stawał rząd i biurokracja, jako banda kondotierów na czele chłopskich mas i karnej armii, z drugiej szykowała się szczupła falanga szlachty i mieszczan polskich pod chorągwią prawa i społecznych zasad. Jeśli, jak to dziś powszechnie mówią, obrońcami towarzystwa ludzkiego były w roku 1848 rządy, a jego przeciwnikiem rewolucja, jeśli triumf rządów w roku 1849 był triumfem konserwatyzmu w Europie, to w Galicji, wraz ze zwycięstwem rządu, stanął u góry system rewolucji demagogicznej, nieustającej, utrwalił się proces ciągłej fermentacji i ciągłego rozkładu społecznego.”

Wspominając ów rok barykad, zapomina się bowiem na ogół o fakcie, iż w Polsce układ sił przedstawiał się wtedy pod wieloma względami odwrotnie niż na Zachodzie. Tam porządek społeczno-polityczny, choć zachwiany poprzednimi rewoltami, w dużej mierze wciąż miał zachowawczy charakter, podkopywany przez „rewolucję z dołu”. Naród żyjący między Odrą a Dnieprem doświadczał natomiast „rewolucji z góry”: rządy mocarstw rozbiorowych próbowały ustabilizować swą władzę nad hardymi Lachami, uprawiając na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej regularną inżynierię społeczną. Na celowniku ich niwelacyjnej polityki znajdowały się w pierwszej kolejności Kościół katolicki oraz grupa w naturalny sposób przechowująca w sobie tradycje narodu i dostarczająca mu elit – szlachta. Oświecony absolutyzm zaborców dążył do jej dezintegracji jako warstwy społecznej – lub przynajmniej osłabienia – za pomocą rewolucyjnych w swej istocie posunięć prawodawczych i administracyjnych, szczególnie wyrafinowanych w józefińskiej Austrii. Apogeum tej polityki stanowiła „rabacja galicyjska” roku 1846, gdy chłopi podburzeni przez cesarskich funkcjonariuszy dokonali bestialskiej rzezi polskich ziemian. Powszechna destabilizacja polityczna dwa lata później zmobilizowała w Polsce do działania nie tylko liberałów, demokratów i socjalistów, ale i ich adwersarzy. Na fasadzie dotychczasowego ładu europejskiego, w którym Rzeczpospolitą zdegradowano do roli kilku zawojowanych prowincji, pojawiały się rysy. Erozja status quo otwierała pole do działania także dla sił pragnących uzdrowienia dotychczasowych stosunków – jeśli nie odrodzenia własnej państwowości, to przynamniej zaprowadzenia na ziemiach polskich porządku politycznego, który chroniłby tradycje ich mieszkańców, zamiast je rugować. Polscy konserwatyści nie zamierzali zmarnować takiej szansy.

„Wiosna ludów” rozpoczęła się w Polsce w zaborze pruskim. Po marcowych rozruchach w Poznaniu zawiązał się Komitet Narodowy jako reprezentacja Polaków wobec władz. Przystąpił też zaraz do ustalenia planu dalszych działań. W skład Komitetu weszli między innymi dwaj konserwatyści o nastawieniu legalistycznym, Maciej Mielżyński (1790-1870) i Gustaw Potworowski (1800-1860). Opowiadali się oni za obroną dotychczasowych swobód pozostawionych Polakom oraz pracą nad ich stopniowym poszerzaniem w oparciu o zasady przyjęte przez europejskie monarchie na kongresie wiedeńskim – za programem narodowej autonomii, a nie niepodległości. Pozostawali jednak w mniejszości. W jawnym Komitecie oficjalnie zasiadało pięciu rewolucjonistów-spiskowców: Walenty Stefański (założyciel konspiracyjnego, socjalistycznego Związku Plebejuszy), Ryszard Berwiński (poeta powiązany ze Związkiem Plebejuszy, autor głośnego wiersza „Marsz w przyszłość” o wymowie jakobińskiej), Jakub Krauthofer (w 1848 r. zmienił nazwisko na Krotowski) oraz dwóch członków tajnego Komitetu Poznańskiego, będącego od 1839 r. krajową komórką emigracyjnego, jakobińskiego Towarzystwa Demokratycznego Polskiego – Cyprian Jarochowski i Jędrzej Moraczewski.

Radykałowie domagali się natychmiastowego zrywu powstańczego, licząc na jego wsparcie przez inne zrewoltowane narody. Deputacja pod przewodnictwem arcybiskupa Przyłuskiego przedstawiła jednak władzom pruskim postulat nie niepodległości, a reorganizacji Wielkiego Księstwa Poznańskiego jako prowincji królestwa Prus – przywrócenia jej zagwarantowanej na kongresie wiedeńskim autonomii, w latach 1830-1840 systematycznie ograniczanej w ramach represji po powstaniu listopadowym. I rzeczywiście, 24 marca dowódca stacjonującego w Wielkopolsce V korpusu armii, gen. Colomb, wydał rozkaz zapowiadający „reorganizację narodową” Księstwa pod warunkiem utrzymania porządku i dotychczasowych władz; „reorganizacja” miała obejmować spolszczenie administracji i szkolnictwa oraz wycofanie z Księstwa wojsk pruskich, które zastąpiłaby polska gwardia narodowa. Ale 28 marca w Poznaniu zjawił się Mierosławski. Szybko skonsolidował wokół siebie zwolenników powstania, poza tym przywiózł z zagranicy emigracyjnych oficerów – byłych powstańców. Stronnictwo rewolucyjne przejęło kontrolę nad tworzonymi ochotniczo oddziałami zbrojnymi, pociągając prowincję w odmęty beznadziejnej insurekcji, zakończonej w jedyny możliwy w ówczesnych warunkach sposób: brutalną pacyfikacją przez Prusaków Księstwa oraz Pomorza Gdańskiego i Śląska, gdzie nastąpiły ruchawki wzniecone przez poznańskie echa.

Równolegle w marcu rozpoczęły się zamieszki w Galicji, które przybrały na sile, gdy do Krakowa przedostało się około ośmiuset emigrantów na czele z aktywistami Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, Wiktorem Heltmanem i Leonem Zienkowiczem. Formowano Gwardię Narodową (osobny oddział mieli w niej tworzyć galicyjscy Żydzi) oraz, podobnie jak w zaborze pruskim, utworzono Komitet Narodowy. Miasta Kraków i Lwów zamierzały wysłać do Wiednia deputację pod przewodnictwem Jerzego Lubomirskiego, by przedłożyła cesarzowi Ferdynandowi I adres postulujący przekazanie przez cesarza Komitetowi władzy nad zaborem austriackim. Temu mglistemu planowi sprzeciwił się konserwatywny mąż stanu Aleksander hrabia Wielopolski (margrabia Gonzaga-Myszkowski, 1803-1877). Przedstawił on własny projekt adresu, który zawierał bardziej sprecyzowane postulaty: likwidacji pańszczyzny, utworzenia regularnej gwardii narodowej, zastąpienia urzędników austriackich Polakami, zwołania sejmu galicyjskiego, a także wyposażenie w odpowiednie kompetencje komisji wybranej przez galicyjskie stany sejmujące, przeznaczonej do zorganizowania polskiej administracji, oświaty, sądownictwa i sił zbrojnych. Zanim jednak jego projekt mógł zostać zrealizowany, cesarska armia siłą spacyfikowała Kraków w drugiej połowie kwietnia. W listopadzie ten sam los spotkał Lwów.

Stając wobec wypadków 1848 r. na ziemiach polskich, zachowawcy chcieli w pierwszej kolejności nie dopuścić do zmonopolizowania kierownictwa nad zaistniałym poruszeniem politycznym przez obóz przewrotu, który rozbudzony zapał narodu pragnął w całości skierować w łożysko pozbawionej szans powodzenia rewolty. Nestor krakowskiego konserwatyzmu prof. Antoni Zygmunt Helcel (1808-1870) przygotował w tym celu projekt aktu konfederacji „wszystkich patriotów i wszystkich sił narodowych dla osiągnięcia niepodległości dawnej Polski całej na drodze agitacji legalnej”. Konfederacja miałaby wyłonić jeden ośrodek władzy dla kierowania tą agitacją w Wielkim Księstwie Poznańskim i Galicji. Projekt w duchu solidaryzmu narodowego odrzucał „wszelki polityczny kierunek absolutyzmu i terroryzmu bądź monarchicznego, bądź oligarchicznego, uprzywilejowania i wyłączności jednej klasy lub części narodu oraz ducha prowincjonalnej supremacji”. Powołaniu wspólnego ośrodka władzy służył zjazd zwołany w maju do Wrocławia przez gen. Henryka Dembińskiego, zwolennika wystosowania do cara adresu postulującego przywrócenie Królestwu Kongresowemu pełnej odrębności, jaką cieszyło się ono przed 1830 r. Zjazd ów okazał się nieudany.

W pierwszej połowie czerwca obradował natomiast w Pradze Zjazd Słowiański, poświęcony zorganizowaniu przez słowiańskie narody cesarstwa wspólnego oporu przeciw dominacji Austrii i Węgier. Polaków reprezentowali m.in. wymienieni powyżej Jerzy Lubomirski i Jędrzej Moraczewski oraz czołowy liberalny myśliciel epoki Karol Libelt. Zjazd rozpędziło wojsko przy okazji pacyfikacji Pragi. Po jego wymuszonym zakończeniu prof. Helcel i hrabia Wielopolski wystąpili publicznie z koncepcją przekształcenia państwa Habsburgów w monarchię federacyjną, której trzon stanowiłaby federacja Słowian. Wspólnie napisali projekty statutu federacji i adresu do cesarza. Żaden z dokumentów nie zawierał hasła niepodległości Polski ani nawiązania do praskiego zjazdu, adres stwierdzał natomiast, iż skoro wydarzenia 1848 r. doprowadziły do zachwiania podstaw monarchii, dla jej ocalenia konieczne jest oparcie jej na zasadzie równouprawnienia narodów, obdarzonych przez Boga „przyrodzonym prawem” do zachowania swego bytu. Projektowana federacja słowiańska, działając solidarnie, mogłaby z łatwością powstrzymać ewentualny powrót rządu do praktyk germanizacyjnych. Również i ten plan konserwatystów nie został uwieńczony powodzeniem, w miarę jak cesarskie władze wojskowe i cywilne siłą odzyskiwały kontrolę nad zbuntowanymi częściami monarchii.

Jesienią 1848 r. w Krakowie rozpoczęła się natomiast historia najbardziej prominentnego konserwatywnego pisma w historii Polski – „Czasu”, który miał się odtąd ukazywać nieprzerwanie aż do 1939 r. Założyli go: Lucjan Siemieński (1807-1877), Adam hrabia Potocki (1822-1872) oraz legendarny reakcjonista Paweł Popiel (1807-1892). „Czas” na wstępie zapowiedział walkę z „nową edycją praw człowieka, nihilistycznym liberalizmem, germańskim absolutyzmem”, a także z tymi Polakami, co „chcą jednym zamachem przerzucić nasz kraj z dawnego organizmu, z dawnej swej składni w organizm i skład najdalej w liberalizmie zaszłych społeczeństw zachodnich, którzy wyrabiają historię w sobie, a nie w narodzie, którzy nieprzełamani w swym uporze, goniąc za własnymi marami, odstąpili od ludu, stali się cudzymi, jemu obcymi, nie dzieląc już, nawet dzielić nie chcąc, jego uczuć, jego sympatii i jego nadziei, którzy zatem są kastą także bez ludu, strupieszałym zabytkiem przeszłości, a przeto gorącymi obrońcami teraźniejszości i zachodniego świata”. Stałym publicystą „Czasu” został szybko hrabia Wielopolski, nawołując na jego łamach do solidaryzmu społecznego jako metody obrony przez polityką centralizacji i germanizacji, uprawianą zarówno przez austriackich rzeczników absolutyzmu oświeconego, jak i austriackich liberałów. Pisał m.in.: „Celem naszym obecnym jest, i być powinno, zapewnić sobie wolność rzetelną za pośrednictwem panowania prawa i instytucji, przyjść do organizacji politycznej i moralnej, zlać z nami lud nie pochlebstwem, ale sercem i podniesieniem go do wyższej wartości (…).”

Zachowawcy wystawili ponadto swoich kandydatów w wyborach do niższej izby austriackiego parlamentu. W przygotowanym na tę okoliczność „Głosie do wyborców” prof. Helcel przekonywał o potrzebie zastąpienia niemieckojęzycznych urzędników Polakami oraz utworzenia czysto polskich instytucji podstawowych, takich jak gmina, gwardia narodowa, szkolnictwo czy sądy. U schyłku 1848 r. galicyjscy konserwatyści podjęli wreszcie próbę nawiązania stałej współpracy z głównym polskim ośrodkiem politycznym na emigracji, Hotelem Lambert skupionym wokół Adama Jerzego księcia Czartoryskiego (1770-1861). Hrabia Potocki gotów był przystać na podporządkowanie krajowych środowisk zachowawczych Hotelowi Lambert, ale obwarował zgodę warunkami „przeniesienia ogniska działań do kraju, zmiany stanowiska emigracyjnego, a przeto rewolucyjnego i z zasady konspiracyjnego na pole stanowiska rzeczywistego dziś istniejącego w kraju w warunkach legalnych, wreszcie zupełnego zaniechania polityki osobistej” rozwijanej przez współpracowników księcia Adama. Hotel Lambert warunków nie przyjął, wobec czego do porozumienia nie doszło. Na domiar złego kandydatom konserwatystów nie poszczęściło się w wyborach do parlamentu.

Przypatrując się działaniom polskich zachowawców w gorącym politycznie roku 1848, widzimy, iż przez cały ten czas pozostawali oni aktywni, próbując rozmaitych sposobów poprawy położenia Polski bez narażania narodu na niepotrzebne, a dotkliwe ciosy i wstrząsy – tymczasem próżno by szukać o tym wzmianek w większości opracowań historycznych, o podręcznikach nie wspominając. Wytrwale bronili narodu przeciw rewolucyjnej zarazie we wszelkich odmianach, czy to lęgnących się w jego własnym łonie, czy wdzierających się w jego organizm z zewnątrz – i być może tu właśnie leży przyczyna owego milczenia. Być może ci, co dziś piszą historię kierują swe sympatie raczej ku polskim karbonariuszom i naśladowcom jakobinów?

[Źródło: Organizacja Monarchistów Polskich. Portal legitymistyczny]

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u