A.D.: 3 Październik 2024    |    Dziś świętego (-ej): Rozalia, Franciszek, Konrad

Patriota.pl

Prawda zawsze zwycięża, bowiem zawsze to, co zwycięża jest prawdą.
Gabriel Laub

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Na kolanach przed majestatem Rzeczypospolitej. Polska i Rosja – od Kaplicy Moskiewskiej po „czterech śpiących”

Drukuj PDF

Tę datę wymazano z pamięci Polaków. W dniu 29 października 1611 r. car rosyjski Wasyl Szujski, zakuty w kajdany, wieziony był ulicami Warszawy, by złożyć hołd Zygmuntowi III Wazie. Ta jedna z najdonioślejszych chwil w polskiej historii została jednak zepchnięta gdzieś w niebyt pamięci historycznej naszego narodu. Drenaż narodowej świadomości rozpoczął się, z wiadomych przyczyn, już w XIX wieku, a i obecnie hołd ruski nadal, i to z tych samych, politycznych przyczyn jest zupełnie przemilczany przez największe media w kraju nad Wisłą. Dlatego też przez wszystkie te lata nikt nawet nie zająknął się np. w sprawie odbudowy materialnej pamiątki po tym wydarzeniu, czyli słynnej Kaplicy Moskiewskiej.

Tę datę wymazano z pamięci Polaków. W dniu 29 października 1611 r. car rosyjski Wasyl Szujski, zakuty w kajdany, wieziony był ulicami Warszawy, by złożyć hołd Zygmuntowi III Wazie. Ta jedna z najdonioślejszych chwil w polskiej historii została jednak zepchnięta gdzieś w niebyt pamięci historycznej naszego narodu. Drenaż narodowej świadomości rozpoczął się, z wiadomych przyczyn, już w XIX wieku, a i obecnie hołd ruski nadal, i to z tych samych, politycznych przyczyn jest zupełnie przemilczany przez największe media w kraju nad Wisłą. Dlatego też przez wszystkie te lata nikt nawet nie zająknął się np. w sprawie odbudowy materialnej pamiątki po tym wydarzeniu, czyli słynnej Kaplicy Moskiewskiej.

Car Wasyl IV Szujski, po klęsce w bitwie pod Kłuszynem w 1610 r., zadanej mu przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego, został przywleczony, w obecności tysięcy mieszkańców Warszawy, przez zwycięzcę przed oblicze króla Polski. „Towarzyszyli” mu jego żona caryca Katarzyna, następca tronu – wielki książę Iwan oraz dowodzący armią rosyjską – wielki kniaź Dymitr. Konwojowani przez dragonów wysoko postawieni jeńcy zostali doprowadzeni, przez całe Krakowskie Przedmieście, na Zamek Królewski. Tam też, na wspólnej uroczystej sesji Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej, hetman Żółkiewski osobiście zaprezentował swoich jeńców na środku Sali Senatorskiej, jednocześnie zwracając się do króla i wszystkich zgromadzonych o okazanie łaski pokonanym nieprzyjaciołom.

Taką też otrzymali – nie ścięto ich wschodnim obyczajem, czego się zresztą spodziewali. Dano im za to możliwość złożenia hołdu z całą, tak bliską orientalnym satrapom, bizantyńską pompą. Wasyl IV, car Rosji, niemal pełznąc po podłodze, po pocałowaniu środka własnej dłoni, złożył przysięgę, ukorzył się przed majestatem Rzeczypospolitej, uznał się za pokonanego. Solennie też obiecał, że Rosja nigdy już Polski nie zaatakuje. Odebrawszy cały ten ceremoniał król Polski Zygmunt III Waza łaskawie podał klęczącemu przed nim carowi rękę do pocałowania. Po Wasylu w podobny sposób zhołdowani zostali: kniaź Dymitr oraz wielki kniaź Iwan (obaj padali na twarz i trzykrotnie bili czołem o posadzkę składając przysięgę). W trakcie całej ceremonii hołdu na podłodze przed królem, hetmanem Żółkiewskim, i innymi dostojnikami Rzeczypospolitej leżały zdobyte na Kremlu rosyjskie sztandary.

Po złożeniu hołdu królowi, Wasyl IV żył jeszcze przez rok w polskiej niewoli. W 1620 r. Zygmunt III zdecydował się wybudować Grobowiec Carów Szujskich. Z biegiem lat zwykło się nazywać go Kaplicą Moskiewską. Budynek ów stał w miejscu dzisiejszego Pałacu Staszica, na skrzyżowaniu ulic Świętokrzyskiej i Nowego Światu. Był okazały, tak by być widocznym dla oficjalnych delegacji udających się na Zamek Królewski. W późniejszych latach powstał przy nim Kościół Dominikanów Obserwantów. Ostatni jego administrator, ksiądz Danikowski popełnił w nim samobójstwo, więc zgodnie z ówczesnym prawem kościelnym budynek kościoła musiał być rozebrany. Dokonano tego w 1818 r. i Kaplica Moskiewska zniknęła z mapy miasta.

W 1820 r. teren nabył Stanisław Staszic i wybudował tam pałac. W 1939 r. był gotowy już projekt nowej Kaplicy Moskiewskiej, a o zdarzeniu z 1611 r. informowała tablica pamiątkowa. Z wiadomych względów projektu tego nigdy już nie dokończono, choć w 1945 r. był nawet wskazany do realizacji, jednak władze PRL-owskie skwapliwie naprawiły to "przeoczenie" i w 1954 r. usunęły jakiekolwiek pozostałości po kaplicy. 

Niestety, po 1989 r. temat nikogo już nie interesował, natomiast z gorliwością godną lepszej sprawy ukręcano łeb jakimkolwiek próbom likwidowania w Warszawie pomników z czasów sowieckiej okupacji. Fakt ciągłych wpływów strony rosyjskiej na polskie władze ewidentnie ilustruje obawa przed usunięciem pomnika tzw. czterech śpiących przez stołeczny ratusz ze skrzyżowania Al. Solidarności z ul. Targową. Miał być on przeniesiony już 2 lata temu, ale wciąż nie wiadomo, kiedy to nastąpi, mimo że jest to po prostu budowlana koniecznością, usprawniającą budowę stacji drugiej linii metra w tym miejscu. Jakiekolwiek próby naruszenia, zakwestionowania statusu czy niszczenia pomników okupacji sowieckiej (czy to mauzoleum na Żwirki i Wigury, czy Pałacu Kultury, czy też wspomnianego pomnika) przez ludność cywilną Warszawy, nazywane są przez media polskojęzyczne aktami "bandytyzmu".

Groteskowo w tym świetle wyglądają też wypowiedzi polskich władz, vide Prezydenta Komorowskiego, że dla upamiętnienia 400-setnej rocznicy hołdu ruskiego, właściwie można by zaprosić z tej okazji grupy rekonstrukcyjne z Rosji, które same mogły by odegrać scenę hołdu Wasyla IV. A może jeszcze, Panie Prezydencie, udałoby się Panu namówić premiera Putina do odegrania w tym przedstawieniu roli Wasyla? Swoją drogą tak się dziwnie składa, że kiedy nie ma potrzeby, Komorowskiemu zdarza się walnąć takim bon motem, jak uczynił to nie tak dawno, podczas uroczystości z okazji obchodzonej w Moskwie rocznicy zakończenia II wojny światowej, że nasze wojska bywały tu niegdyś, ale w innym charakterze. 

Szkoda, że podobnego chociaż w małej części charakteru w kontaktach z naszymi (silniejszymi?) sąsiadami nie okazują miłościwie nam „POnujące” (polskie?) władze. Jedyne skojarzenia, jakie nasuwają się przy okazji wazeliniarskiego serwilizmu to chyba tylko lokajstwo czasów saskich (choć i tu sprawa byłaby dyskusyjna)...

 

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u