Premier Donald T. ps. „Moja Lechia” nie może spać spokojnie. Piotr Staruchowicz, a właściwie Piotr S. ps. „Staruch”, w dniu 20 grudnia 2011 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie zaproponował dobrowolne poddanie się karze w wymiarze dwóch lat więzienia w zawieszeniu na lat pięć. Sąd w obawie przed licznie zgromadzonymi na sali rozpraw kibicami Legii utajnił posiedzenie. Ponadto wymierzył Piotrowi Staruchowiczowi grzywnę w wysokości 5200 zł i nałożył dozór kuratora.
Spanikowany sytuacją „wysoki sąd” nie tylko przestraszył się przyjaciół sądzonego Piotra S., odgradzając się od nich kordonem uzbrojonych policjantów, ale także nie zgodził się na dopuszczenie do oskarżonego jego matki, która przyszła do sądu z kanapkami dla syna.
Przywódcę kibiców Legii, a jednocześnie wroga publicznego nr 1 dla rządzącego reżimu, aresztowano jeszcze w sierpniu br., kiedy w związku z obchodami rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego wracał z uroczystości na Kopcu Powstania. Antyterroryści dopadli go parę metrów przed komisariatem, do którego Piotr S. udawał się, zgodnie z wezwaniem, jakie otrzymał od policji. Był to prawdopodobnie jedyny, od czasów kozackich wygłupów (głównie w serialu 07 zgłoś się) posła Dziewulskiego, tak spektakularny wyczyn naszych sił szybkiego reagowania zakończony sukcesem.
Panie Premierze, niestety, z Legią, nawet taką, w której siedzi Walter i duch Wejcherta, niedobrze zaczynać. To nie są demokratycznie wybrani politycy. Oni nie bali się pojechać do Moskwy z odpowiednim przesłaniem, w momencie jak Pan zaciskał pośladki przed Putinem w sprawie smoleńskiej. Powiemy nawet przekornie parafrazując piekłoszczyka z krakowskiej Skałki: - Nie bądź bezpieczny, kibic pamięta. Spisane będą czyny i osoby…
| « poprzednia | następna » |
|---|
