A.D.: 16 Kwiecień 2024    |    Dziś świętego (-ej): Julia, Erwina, Benedykt

Patriota.pl

Są jasne chwile w życiu, w których się tęskni do potęgi ciemnoty.
Adolf Nowaczyński

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Pluralizm – zabobon sto pierwszy*

Drukuj
Ocena użytkowników: / 2
SłabyŚwietny 

Tags: Publicystyka | Sapienti sat!

Pluralizm (z łac. pluralis = mnogi) oznacza w filozofii pogląd, według którego w jakiejś dziedzinie rzeczywistości lub poznania istnieje wiele niezależnych od siebie podstawowych elementów, czynników, zasad (Słownik Wyrazów Obcych). Słowo to zrobiło w ostatnich latach sporą karierę, ale wiele wskazuje na to, że to dopiero początek. Oczywiście pluralizm dawno opuścił ramy filozofii i buja wszędzie. Dzisiaj stanowi wyraz-klucz otwierający lub zamykający dyskusję, coraz częściej zastępuje albo towarzyszy tolerancji. Pluralizm głoszony przez lewicę i socjo-demoliberałów stanowi legitymację dla wszystkiego, co inne, odbiegające od normy, rażące obyczaje, nowe, zaskakujące. Pluralizm to słowo-areszt dla tego, co stare, z tradycjami, co kojarzy się z  porządkiem, moralnością i odpowiedzialnością, wartościami  nieprzemijającymi. Tak więc - podobnie jak tolerancja - pluralizm gorzej odnosi się do tego, co sprawdzone mające oparcie na fundamentach cywilizacji grecko-rzymsko-chrześcijańskiej. I to jest pierwsze oblicze zabobonu - że owa wielość zakłada istnienie jakby równych i równiejszych.

A drugie oblicze związane jest z przewrotnością pluralizmu. Tutaj trzeba uświadomić sobie istotę pluralizmu i prawdy. Ponieważ prawda jest poznawalna, dlatego możemy (i powinniśmy) jej dociekać. Ponieważ rzeczywistość jest jedna, to prawda o tej rzeczywistości również jest jedna. Jeśli dwóch ludzi wypowiada o tej samej rzeczy dwa różne sądy, to przynajmniej jeden z nich się myli. Przykład: biel pozostanie bielą, nawet jeśli się na nią patrzy przez różowe albo czerwone okulary. Bo prawda o rzeczy nie zależy od tego, kto ją wypowiada, tylko od niej samej. Konsekwencja dla pluralizmu z tego jest jedna - kiedy poznamy prawdę o jakiejś rzeczy czy wycinku rzeczywistości to współistnienie innych - różnych od niej - opinii na jej temat traci sens bytu. Kiedy poznamy prawdę, to kończy się miejsce dla pluralizmu. Pluralizm bowiem dobrze rozumiany - to czas dochodzenia poznania do zgodności z rzeczywistością. Na wielość poglądów jest miejsce wtedy i tylko wtedy, gdy prawdy poszukujemy. Gdy ją znajdziemy, to wszystko to, co się z nią nie zgadza nie może być osłaniane przykrywką pluralizmu, tylko nazywane po imieniu fałszem.

Cała sprawa nabiera wagi, gdy rzeczy są "ciężkiego kalibru". Historia przynosi wiele przykładów na to, jak różne twierdzenia o tym samym przedmiocie prowadziły do rozłamów. Szczególnie ciążyło i ciąży to na dziejach Kościoła. A punktów spornych jest wiele, np. Trójca Święta, Bóstwo i Człowieczeństwo Chrystusa, Niepokalane Poczęcie. Spróbujmy sobie wyobrazić tutaj pluralizm - w ramach jednej religii jedni mówią, że Chrystus był tylko Bogiem, drudzy, że tylko człowiekiem, a trzeci, że Bogiem i człowiekiem równocześnie (co wcale nie jest kompromisem między poglądami pierwszych dwóch) i oczywiście w ramach pluralizmu wszyscy mają rację (albo własną prawdę, jak mówią niektórzy). I co na to wierny - chyba trudno mu określić w kogo i co wierzy, trudno mu również określić różnice z innymi wyznaniami, a z czasem może dojdzie do wielkiego odkrycia, że chrześcijaństwo i islam albo buddyzm to ta sama religia tylko inaczej widziana. Na polu teologii pluralizm często staje się zachętą do indyferentyzmu religijnego. Te różnice w teologii miały bodaj największe następstwa w postaci schizm, herezji, wojen religijnych i tym podobnych.

W innych dziedzinach, np. biologii i medycynie, pluralizm też ma tragiczne następstwa. Dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że od momentu połączenia komórki jajowej z plemnikiem mamy do czynienia z człowiekiem. Tak przynajmniej uważają naukowcy. Ale są tacy, którzy "zygoty" lub "płodu" nie uważają za istotę ludzką. Dlatego myślą (jeśli ich mózgi są zdolne przeprowadzić tak skomplikowane operacje) i krzyczą, że jeśli nie człowiek, to można wyciąć i niech kto spróbuje nazwać to morderstwem! A inni w imię pluralizmu (i tolerancji) muszą uznawać prawo do głoszenia takich zbrodniczych poglądów. Jeszcze głupsze wydaje się być przyznawanie człowieczeństwa czy praw ludzkich z zegarkiem w ręku: od trzeciego miesiąca ...

Z innej beczki - o skuteczności prezerwatyw w zapobieganiu zarażeniu AIDS. Cóż, do niedawna reklamowane jako niezawodny pancerz w walce z tą chorobą, dziś prezerwatywy reklamują, jako zabezpieczenie, ich producenci i ci, którym zależy raczej na propagowaniu "wolnej miłości" (czytaj rozpasania seksualnego), niż na zdrowiu użytkowników tego gumowego specjału. I co na to pluralizm? Ano w imię świętego pluralizmu i prawa do własnego zdania, niech się młodzi (i nie tylko) zarażają, byleby nie naruszono fundamentalnych wolności obywatelskich.

To jaskrawe przypadki terroru pluralizmu, ale właśnie tam, gdzie dotyka się rzeczy największych -  tajemnicy Boga, istoty człowieka, sensu życia - takie spory są najbardziej zacięte i ofiar przez nie najwięcej. Warto zauważyć, że w rzeczach mniejszych nie mówimy o poglądach, pluralizmie tylko o gustach. A jest to tak mało ważne (choć nie zawsze), że już starożytni zauważyli: de gustibus non disputandum est.

Do pluralizmu i tolerancji nawoływali i nawołują ci, co nie mają racji, są słabsi, chciwi rządu (choćby rządu dusz). Dlatego trzeba zwracać uwagę na to, w jakiej chwili wypowiada się to słowo - jak rzecz się ma z prawdą - i spokojnie przyznać delikwentowi prawo do głoszenia teorii lub zwrócić uwagę na to, że ów rozsiewa fałsz i ukazać ze swej strony prawdę. Mimo to obawiam się wzrostu popularności i siły magicznej tego słowa - zabobonu.


* Tytuł nawiązuje do Stu zabobonów Józefa Marii Bocheńskiego OP

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u