Od WTC do wielkiej fali, czyli 14 lat endemicznej destabilizacji

sobota, 12 września 2015 22:48 Wasyl Pylik
Drukuj

Tags: Delenda Carthago | Hic et nunc

 

Czternaście lat temu, w wyniku żydo-masońskiej intrygi zburzone zostały wieżowce Światowego Centrum Handlu w Nowym Jorku. Dla koterii, która przejęła władzę nad Stanami Zjednoczonymi (B’nai Brith i Komisja Trójstronna) wydarzenie to stało się pretekstem do całej serii działań, której konsekwencją jest permanentna, a wręcz już endemiczna destabilizacja świata.

Zaczęło się od ataku na Afganistan, gdzie pod pretekstem udzielenia schronienia oskarżanemu o zamachy na WTC Osamie bin Ladenowi, obalono rządy Talibów – islamskich ortodoksów, którym jednak daleko było do zdziczenia band tworzących Państwo Islamskie w Syrii i Iraku.

Jednak o wiele gorsze konsekwencje przyniósł atak z 20 marca 2003 r. dokonany pod pretekstem posiadania broni masowego rażenia na rządzony przez Saddama Hussajna Irak. Wydarzenie to uruchomiła lawinę, która skutkowała nieprawdopodobnym nakręceniem się spirali przemocy nie tylko w samym Iraku i bliskowschodnim regionie, ale także w Azji i w Europie. Krwawe zamachy w Madrycie, Londynie, na indonezyjskiej wyspie Bali, to zaledwie czubek góry lodowej skutków otwarcia tej puszki Pandory.

Ukoronowaniem tych destrukcyjnych działań było wywołanie tzw. islamskiej wiosny, w wyniku której rozpętała się bezprecedensowa fala przemocy, która ogarnęła duże obszary Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Pod pretekstem narzucania demokracji Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania doprowadziły do obalenia rządów Muamara Kadafiego w Libii, przez co kraj ten pogrążył się w kompletnej anarchii, stając się wylęgarnią islamskiego radykalizmu nieznanemu we współczesnej historii. Gdyby nie zdecydowana postawa Rosji i Chin z pewnością podobny los spotkałby Syrię, gdzie Stany Zjednoczone doprowadziły do rebelii, której konsekwencją było powstanie Państwa Islamskiego.

Wydarzenia te uruchomiły nie znaną od schyłku starożytności wędrówkę ludów, która stała się narzędziem eksportu islamskiego radykalizmu na kontynent europejski. Z pewnością inspiratorom ataków na WTC właśnie o to chodziło, ponieważ ich celem jest przebudowa świata w duchu Nowego Światowego Ładu. Pierwsze, co uczynili pod pretekstem wojny z terroryzmem, to odebrali wolność narodowi amerykańskiemu. Przyjęta po atakach na WTC ustawa o orwellowskiej nazwie Patriot Act pozwala na totalną inwigilację amerykańskiego społeczeństwa.

A potem, mając do dyspozycji ogromny potencjał Stanów Zjednoczonych poszło już gładko, dokonując dekompozycji kilku krajów, które stoją na przeszkodzie do ustanowienia masońskich rządów nad światem. Afganistan, Irak, Libia. Jednak nie wszystko poszło jak po sznurku. Koszty wojny w Iraku i Afganistanie były na tyle wysokie, że na ładnych kilka lat ofensywne możliwości US Army wyczerpały się. Nie udało się więc z Iranem, nie udało się też z pozostającą w sojuszu z Iranem krnąbrną Syrią. Po rozprawieniu się z Kadafim to właśnie ją wzięto na celownik.

Chociaż wydawała się łatwym celem nie wszystko poszło zgodnie z planem, ponieważ nie udało się obalić legalnego rządu. Pod pozorem więc udzielania pomocy walczącej z „reżimem” w Damaszku „demokratycznej” opozycji, szybko stworzono Państwo Islamskie, które siejąc spustoszenie w całym regionie uruchomiło ogromną falę ludzką. Niczym tsunami ma ona zmieść z powierzchni kontynentu wyrosła na chrześcijańskim fundamencie Europę, poprzez zmianę struktury ludnościowej w europejskich państwach i spowodować faktyczną ich dekompozycję.

Wydaje się, że to, z czym mamy teraz do czynienia jest konsekwencją realizacji długofalowego projektu, którego celem jest utrwalenie władzy ponad narodowych koterii nad Europą. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wydarzenia nabrały ogromnego przyspieszenia. Daje to do myślenia w kontekście zbliżających się dwóch ważnych rocznic – 200-lecia powstania masonerii oraz 100-lecia objawień fatimskich. A więc gotujmy się do wojny i módlmy się gorąco w intencji Rosji.