Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma – są Romowie!

środa, 18 sierpnia 2010 12:49 Wasyl Pylik
Drukuj

Tags: Komentarze | Sapienti sat!

Minister spraw zagranicznych Rumunii Teodor Baconschi wyraził zaniepokojenie z powodu „groźby rosnącego populizmu” i „ksenofobicznych reakcji” wobec Romów po tym, jak Francja zaostrzyła politykę w stosunku do tej mniejszości. Rząd Francji zapowiedział, że jeszcze w tym miesiącu odeśle około 700 Romów do ich krajów ojczystych – Rumunii i Bułgarii. Polska Agencja Prasowa poinformowała, że pod koniec lipca władze Francji zapowiedziały, że w ciągu trzech najbliższych miesięcy ulegnie likwidacji połowa z około 300 nielegalnych „obozowisk romskich” we Francji.

Gdyby ktoś miał wątpliwość, co to za naród ci Romowie to wyjaśniam, że nie chodzi tutaj bynajmniej o starożytnych Rzymian, lecz o zwykłych Cyganów, których obecnie określa się frazeologicznym dziwolągiem „Rom”. Skoro więc chodzi o Cyganów, to zaiste trudno się dziwić francuskim władzom, które podjęły jak najbardziej racjonalną decyzję.

Niepokojąc się o los Cyganów Baconschi, nie potrafił wznieść się ponad poziom politycznie poprawnego bełkotu. Zamiast rzeczowo zdiagnozować sytuację i przyznać otwarcie, że jest to aspołeczna grupa etniczna, która poprzez, społeczne pasożytnictwo, brak chociażby elementarnej kultury osobistej i wrażliwości na uczucia gospodarzy jest niezwykle uciążliwa dla ludności autochtonicznej, zaczął bredzić o uszczęśliwianiu ich na siłę - Musimy zastanowić się, co możemy wspólnie zrobić, aby zarówno we Francji, jak i w Rumunii, a także na poziomie europejskim, znaleźć szkoły, szpitale oraz zachować otwarte, tolerancyjne myślenie w stosunku do przedstawicieli romskiej populacji żyjącej u nas i w innych krajach – stwierdził szef rumuńskiego MSZ, który nie jest w stanie zrozumieć, że integracja Cyganów – o asymilacji już nie mówiąc – ze społecznościami autochtonicznymi jest po prostu niemożliwa.

O wiele więcej w tym względzie zdrowego rozsądku prezentuje prezydent Francji Nicolas Sarkozy, który cygańskie obozowiska „źródłem handlu ludźmi, prostytucji i wykorzystywania dzieci”. Oczywiście w sprawę włączyło się lewactwo zagnieżdżone m.in. w pielęgnujących pasożytnicze zachowania organizacjach humanitarnych, które racjonalną politykę francuskich władz wobec Cyganów określiło mianem „stygmatyzacji”. Oczywiście jak zwykle w takiej sytuacji mówi się również o umacnianiu „antyromskich stereotypów”.  Zero racjonalnej argumentacji i tylko bazujący na emocjach typowy lewacki bełkot.

Tymczasem sprawy mają się zgoła całkiem odmiennie. To sami Cyganie swoim chamstwem, prymitywizmem, inwazyjną mentalnością, brakiem elementarnej kultury i uczciwości dokonują swoistej samostygmatyzacji. Pewnie, że nie wszyscy Cyganie są tacy, ale jeśli zdominowana przez nich okolica przypomina wysypisko śmieci, a pod względem poziomu bezpieczeństwa i praworządności można porównać ją z somalijską metropolią Mogadiszu, to chyba te stereotypy nie są stereotypami, lecz prawidłowo zdiagnozowanym spostrzeżeniem. Coś w tych „stereotypach” musi być i to nawet więcej niż coś.

Zamiast więc besztać i szantażować „politycznie poprawnymi stereotypami” ludzi, którzy nie chcą znosić dolegliwości będących wynikiem prymitywnego sąsiedztwa, może by wreszcie obnoszące się ze swoim debilizmem pięknoduchy z NGO-sów opracowały programy, które oduczą Cyganów zachowań aspołecznych, kulturowego prymitywizmu i pasożytnictwa, a nauczą praworządności i kultury. Tymczasem, poza pogróżkami i podszytym fałszywą moralnością szantażem, nic nie robi się w tym kierunku, aby zmienić negatywny odbiór społeczności cygańskiej wśród społeczności autochtonicznych. A sama zmiana nazwy „Cygan” na „Rom” nic nie zmieni, tak jak pomalowanie samej fasady nie spowoduje, że znajdujące się za nią zrujnowane pomieszczenia staną się automatycznie luksusowymi apartamentami. Zamiast bawić się w niepotrzebną grę słów trzeba nad Cyganami mocno popracować.

Rozważania te nich będą także okazją do rozprawienia się niepotrzebną grą słów z użyciem terminu „Rom”, który jest w polskim języku niewątpliwym frazeologicznym dziwolągiem. Im częściej pojawia się ten obcy termin w polskojęzycznej przestrzeni, tym bardziej staje się to irytujące. Okazuje się, że termin „Rom” w tłumaczeniu na język polski (chyba z języka cygańskiego) oznacza „Cygan”. I jeśli jest się Polakiem to właśnie tak należy prawidłowo określać przedstawicieli grupy etnicznej pochodzącej z terenów obecnych Indii.

Tymczasem w Polsce pojawiła się chora tendencja zastępowania pięknego, pełnego treści i skojarzeń określenia Cygan obco brzmiącym neologizmem „Rom”. PAP-owska depesza informująca o planach francuskiego rządu jest klinicznym przykładem zastosowania w praktyce politycznie poprawnej tendencji zastępowania słowa „Cygan” słowem „Rom”. Oczywiście PAP mówi wprost, że źródłem na podstawie, którego powstała depesza jest informacja z Radia France International. Jeśli tak to znaczy, że osoba tłumacząca artykuł źle przetłumaczyła słowo „Rom” na język polski. To tak jakby zamiast słowa Włoch użyć podczas tłumaczenia spolszczonej formy słowa „Italiano”, czyli „Italczyk”. Brzmi to cokolwiek dziwnie i wątpliwie z punktu widzenia polskiej gramatyki. Tymczasem w depeszy nie brakuje określeń typu: „liczba Romów” „romskich obozowisk” etc. Co ciekawe, ani razu nie użyto nie tylko słowa „Cygan”, ale i określeń typu „cygański”.

Przeglądając doniesienia medialne o tematyce cygańskiej, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że określenia – "Rom", "romski" – są lansowane na siłę. Każdy, kto oglądał niedawno w TVP relacje z imprez, gdzie prezentowano muzykę cygańską, mógł zauważyć, że nawet słynny Don Wasyl jakby chętniej używał słów „Cygan” „cygański” i jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Po co więc ta cała propaganda określeń „Rom” „romski”. Propaganda ta wydaje się na tyle skuteczna, że od kilku lat już nawet komputer, na którym powstaje ten tekst nie podkreśla słowa „Rom”, „romski”, chociaż jeszcze na początku obecnej dekady czynił to z żelazną konsekwencją, podobnie jak z wszystkimi słowami napisanymi błędnie. Na szczęście nie ma też (na razie) zastrzeżeń do słów „Cygan”, „cygański”.

Komu więc i dlaczego zależy na tym, aby te piękne, pełne treści określenia wyprzeć z języka polskiego i zastąpić je z niczym nie kojarzącymi się, pusto i obco brzmiącymi dla Polaków określeniami? Postawiłem to pytanie kilku znajomym osobom i najczęściej odpowiadano mi, że być może jest tak dlatego, że słowo „Cygan” źle się kojarzy.

No cóż obecnie słowo Polak też dla wielu mieszkańców Zachodu, zwłaszcza tych słusznego pochodzenia, źle się kojarzy (zdaniem wielu „autorytetów” jesteśmy wspólnikami Niemców w mordowaniu Żydów). Ale czy jest to powód, aby zmieniać nazwą naszego Narodu. Wcześniej słowo Niemiec źle się kojarzyło, z tego względu, że to Niemcy byli głównymi współsprawcami wybuchu II wojny światowej. Ale Niemcy łatwo sobie z tym poradzili zwalając winę za konsekwencje wojny na nazistów i Polaków.

Może zamiast zmieniać nazwę z „Cygan” na „Rom”, lepiej byłoby po prostu popracować nad ich wadami, aby wreszcie Cyganie zaczęli się dobrze kojarzyć. Łatwo jest zmienić nazwisko, lecz o wiele trudniej jest nad sobą pracować. Poza tym sztuczne rozdmuchiwanie tego problemu przez politycznie poprawne media nie ma sensu, Bo ta sama osoba może mieć ze słowem Cygan różnorakie skojarzenia w zależności od sytuacji – złe gdy Cyganie kantują lub dewastują otoczenie – miłe, gdy np. pięknie śpiewają.