Fuck me tender, czyli zaraza w Grenadzie

środa, 04 września 2013 08:47 Krzysztof Warecki
Drukuj

Tags: Hic et nunc | Lewiatan

Służący w amerykańskiej armii obrońcy naturalnego porządku w sporach ze swoimi adwersarzami są od początku na przegranej pozycji. Za samo stwierdzenie, że relacje homoseksualne są moralnie niedopuszczalne, służący w US Army żołnierz może zapłacić ruiną swojej zawodowej kariery. Jednocześnie, wraz z regularnymi prześladowaniami obrońców porządku naturalnego, rząd federalny w pośpiechu kosztem wszystkich podatników poszerza katalog świadczeń dla służących w amerykańskiej armii dewiantów seksualnych.

Starszy sierżant amerykańskich sił powietrznych, Phillip Monk złożył formalną skargę po tym, jak został zwolniony ze swoich obowiązków, gdy przyznał, że sprzeciwia się redefinicji małżeństwa, którą objęto będące kpiną z małżeństwa związki zawierane przez zboczeńców seksualnych. – Mamy nadzieję, że wszystkie rodzaje sił zbrojnych, a Siły Powietrzne w szczególności, będą szanowały ustawę uchwaloną przez Kongres w zeszłym roku zapewniającą ochronę sumienia naszym żołnierzom – powiedział Ron Cruise z Porozumienia Kapelanów na rzecz Wolności Religijnej, podkreślając, że „ci, którzy służą w obronie swobód religijnych” również powinni mieć zagwarantowane korzystanie ze swoich własnych swobód religijnych.

Sierżant Phillip Monk, który od 19 lat służy w Siłach Powietrznych USA twierdzi, że został zwolniony ze swoich obowiązków w Bazie Sił Powietrznych w Lackland w stanie Teksas, w następstwie sporu z dowódcą na temat moralnej dopuszczalności (a raczej niedopuszczalności) „małżeństw” osób tej samej płci. Temat pojawił się w trakcie dyskusji ze stażystami. Sierżant wyraził wówczas swój motywowany religijnie sprzeciw wobec relacji homoseksualnych. Tymczasem panująca w Siłach Powietrznych USA polityka zabrania zwierzchnikom „promowania” przekonań religijnych wśród podwładnych z pozycji autorytetu.

Omawiając sytuację, Monk powiedział, że jego dowódca, która jest kobietą, przymuszała go do przyjęcia jego własnych przekonań religijnych, dopóki nie przyznała, że podziela tradycyjne poglądy na temat małżeństwa. Ponadto stwierdził on, że jest ona jawną lesbijką. – Zostałem zwolniony z mojego stanowiska, ponieważ nie zgadzam się z poglądami dowódcy na temat małżeństw gejów – powiedział Monk w rozmowie z periodykiem „Military Times”.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że przed sporem, dowódca zarekomendowała sierżanta Monka do odznaczenia, ale spór i zwolnienie z obowiązków stawia tę nagrodę pod znakiem zapytania. Zdaniem Rona Cruise’a ta sprawa ukaże w szerszym świetle kwestie dotyczące wolności religijnej w amerykańskich siłach zbrojnych.

Philip Monk obawia się, że odmowa przyznania mu medalu zasługi może zaszkodzić jego wojskowej karierze, ponieważ byłoby to wysłaniem istotnego komunikatu osobom dokonującym przeglądu kadr w przyszłości pod kątem m.in. awansu. Dlatego też sierż. Monk, który nie zamierza wyrzekać się swoich religijnych przekonań, wystosował formalny list do dowództwa Sił Powietrznych z prośbą o znalezienia rozwiązania problemu.

Cruise zgodził się, że przyszła kariera Monka może ponieść uszczerbek z powodu tego incydentu, w szczególności poprzez to, „co zostanie zapisane w jego ocenie pracy” przez dowódcę. Ostrzegł on także, że przypadki dyscyplinowania personelu w amerykańskiej armii z powodu wyrażania swoich przekonań religijnych stają się coraz bardziej powszechne. Sytuacja Monka „jest doskonałym przykładem” potwierdzającym słuszność podjętej przez Kongres decyzji o przyjęciu ustawy, która „chroni członków personelu wojskowego jak sierż. Monk, za mówienie i działanie zgodnie z ich przekonaniami religijnymi”.

W ubiegłym roku Kongres przyjął ustawę „prawo sumienia”, która wymaga, aby armia pogodziła „sumienie, zasady moralne lub przekonania religijne członków i, o ile to możliwe, nie wykorzystywała takich przekonań jako podstawy do jakichkolwiek wrogich działań wobec personelu”, takich jak odmowa awansu, dyskryminacja lub odmowa przydziału obowiązków. W przyszłym roku ma być przyjęta ustawa Defense Authorization Act, która dodatkowo wzmacnia ochronę wolności sumienia.

Symptomatyczne, że administracja prezydenta Baracka Obamy wyraziła sprzeciw wobec wersji ustawy zaproponowanej przez Izbę Reprezentantów, która pozwala na wolność wyrażania przekonań religijnych, chyba że stwarza to „rzeczywistej szkody” dla danej osoby. Administracja nie zaproponowała jednak żadnego komentarza do wersji senackiej, która ogranicza możliwość motywowanych religijnie wypowiedzi oraz działań w sytuacji powodującej szersze negatywne skutki dla żołnierzy.

Jednak spory wśród wojskowego personelu o moralną dopuszczalność relacji homoseksualnych, to nie jedyny problem wynikający z uznania przez US Army zboczeń seksualnych za normalność.

Działająca na rzecz konserwatywnej polityki społecznej organizacja Family Research Council (FRC), wezwała Armię Stanów Zjednoczonych do zaprzestania świadczenia w postaci płatnego urlopu dla służących w armii dewiantów seksualnych, gdy chcą zawrzeć quasi małżeński związek. Family Research Council zaapelowała też do obywateli, aby żądali od Senatu USA usunięcia z ustawy National Defense Authorization Bill zapisu, na mocy którego fundowane są te nadzwyczajne premie.

W e-mailu rozesłanym do swoich zwolenników, przewodniczący FRC, Tony Perkins argumentował, że udzielane przez Departament Obrony „specjalne urlopy” są przejawem nierównego traktowania żołnierzy. „Ten urlop – przeznaczony tylko na śluby par homoseksualnych - jest ponad i poza standardowym urlopem przyznawanym każdemu członkowi służby. Ile to kosztuje amerykańskiego podatnika? Za dziesięć dni pracy, kapitan (z sześcioletnim doświadczeniem) zarabia 1787 dolarów podstawowej pensji bez takich świadczeń jak zasiłek mieszkaniowy, ubezpieczenie zdrowotne itp.” – napisał Perkins. Oczywiście urlopy te są przyznawane tylko na „wesela” dewiantów seksualnych, zaś osoby normalne nie mogą się o nie się ubiegać.

Przyczyną homoseksualnego zamętu w amerykańskiej armii jest podjęta na początku tego roku, przez Sąd Najwyższy USA decyzja, że rozdział trzeci ustawy Defense Of Marriage Act, stwierdzający, że małżeństwo jest związkiem jednego mężczyzny i jednej kobiety jest niezgodny z konstytucją. Obalenie kluczowego zapisu w ustawie doprowadziło do tego, że urzędnikom w federalnych departamentach pomieszało się w głowach i gorączkowo zaczęli szukać możliwości poszerzania katalogu świadczeń ukierunkowanych na zboczeńców seksualnych.

Departament Obrony ogłosił w połowie sierpnia swój plan, aby z tytułu decyzji Sądu Najwyższego rozszerzyć przywileje dla „małżonków tej samej płci”, zarówno żołnierzy, jak i cywilnych pracowników Departamentu Obrony. „Departament Obrony ustanowi korzyści dla małżonków i rodzin, które będą dostępne nie później niż 3 września 2013 r., niezależnie od orientacji seksualnej, o ile członek służby przedstawi ważny akt zawarcia małżeństwa” – czytamy w absurdalnym komunikacie prasowym Departamentu Obrony, który destrukcyjne, sprzeczne z naturą i groźne dla bezpieczeństwa państwa związki sodomitów określa mianem „rodziny”, a ich uczestników „małżonkami”.

Departament Obrony uzasadnia to tym, że „wojskowe pary tej samej płci, które nie podlegają jurysdykcji, która pozwala na małżeństwa homoseksualne będą musiały podróżować do innej jurysdykcji, aby się pobrać”. „Dlatego departament wdroży politykę umożliwiającą członkom personelu wojskowego pozostającym w takich związkach na nieodpłatny urlop w celu podróży do jurysdykcji, gdzie takie małżeństwa mogą być zawarte” – czytamy w komunikacie, który fałszywie określa dwójkę dewiantów „parą”. Jest całkowite zakłamywanie prawdy o naturze człowieka, bo nie ma czegoś takiego jak „pary tej samej płci”. Para, to mężczyzna i kobieta a w świecie zwierząt, samiec i samica. Dwóch pederastów i dwie lesbijki nie stanowią pary, a już na pewno nie w pojęciu biologicznym.

Rzecznik Departamentu Obrony przyznał, że chociaż termin rozszerzenia przywilejów szybko się zbliża, to nie oszacowano jeszcze kosztów, jakie z tego tytułu poniesie budżet federalny. Nie oszacowano też ilu seksualnych dewiantów będzie wnioskować o świadczenia. Departament Obrony nie odniósł się też do żądań FRC, która domaga się zniesienia specjalnych urlopów oferowanych na „śluby” zboczeńców seksualnych.