A.D.: 19 Kwiecień 2024    |    Dziś świętego (-ej): Adolf, Leon, Tymon

Patriota.pl

 Nie wolno nam zapomnieć: jeśli nie ma osobowego Boga, wszystko jest dozwolone,
jeśli On istnieje, wszystko jest możliwe.
Erik von Kuehnelt-Leddihn, Deklaracja Portlandzka (3)

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa, czyli politnieudacznikom dziękujemy

Drukuj
Ocena użytkowników: / 6
SłabyŚwietny 

Tags: Informacje | Komentarze

To poszła młodość. W tegorocznym Marszu Niepodległości zabrakło wapniaków, nieudaczników spod znaku PiS, wiecznych kontestatorów ze zmarginalizowanej, a wciąż wierzącej w demiurga demokracji prawicy (czy raczej prawiczki). Kilka nazwisk z komitetu honorowego wiosny nie uczyniło, tak  jak nie czyni jej w skutecznej polityce. Jak powinno wyglądać narodowe odrodzenie, jak podążać drogą tych, co wywalczyli lata temu tak kruchą niepodległość, a o którą trzeba się do tej pory dobijać, pokazali młodzi narodowcy i patrioci, skupieni głównie w antysystemowych organizacjach oraz rzesze kibiców nade wszystko kochających Boga, Honor i Oczyznę.

Z takimi ludźmi Panie Prezesie Kaczyński wygrywa się Polskę, a nie z Pańskim kurczącym się z chwili na chwilę dworem, z takimi Polakami, od których Pan się odciął i których obarczył Pan winą za wyborczą porażkę. W każdym razie jak kiedyś nadejdzie w Warszawie (czy nawet w całej Polsce) Budapeszt, to na pewno nie będzie on przeznaczony dla Pana (poza tym, że na pewno nie dostrzegłby Pan, albo, jak to Pan ma w zwyczaju, nie chciał dostrzec, że przełom już się zaczął). I dobrze.

Mimo zorganizowanych prowokacji teutońskiego lewactwa (zaatakowanie grupy rekonstrukcyjnej na Nowym Świecie i okupacja kawiarni „Nowy Świat”), tudzież rodzimego kurestwa (wszelkiej maści bolszewii, ubectwa, pedalstwa, bandytyzmu, syjonizmu czy innego ideologicznego sekciarstwa), nieudolności, bądź sterowanej prowokacji policji (dopuszczenie do zablokowania przez lewacką hołotę obu stron ulicy Marszałkowskiej, bezzasadne użycie siły nawet wobec osób trzecich), a także prowokacji urzędasów od Bufetowej (dementowana w parę chwil po ogłoszeniu informacja o delegalizacji Marszu, niezapewnienie bezpieczeństwa świętującym), ponad 10 tys. uczestników, śpiewających pieśni patriotyczne i skandujących hasła narodowe (jakże inaczej brzmiące w ustach młodych patriotów niż wieloletnie zrzędzenia sejmowych miernot) przeszło od strony ulicy Belwederskiej pod pomnik Romana Dmowskiego na placu na Rozdrożu, gdzie odbyła się kulminacja uroczystości.

Inną sprawą są relacje z przebiegu uroczystości mainstreamowych mediów. Dla nich nieważna jest data, symbol, przesłanie i hołd oddany dziadom  i ojcom świętej sprawy. Oni swoją pańszczyznę odwalili przy okazji relacji z kotylioniarskiej hucpy z Gajowym. Krwi poszukiwali na placu Konstytucji i na Rozdrożu. Zdesperowani debile z TVN24 poświęcili nawet swój wóz transmisyjny, żeby podgrzać trochę atmosferę. Mało ich to, co prawda, kosztowało, bo wóz był stary i więcej cwaniaki od Waltera zyskają z ubezpieczenia pojazdu, niż gdyby trzeba go było za chwilę już odsprzedać. Jakby trochę pomyśleli, to dla efektu i podkreślenia grozy sytuacji zestrzeliliby swój helikopter transmisyjny. Wtedy to byłby ubaw.

Na tym tle jeszcze bardziej komicznie wypadł jak zwykle dupowaty premier ze swoją świtą odgrażający się burzycielom porządku publicznego i straszący ich surowymi karami. Ciekawe czy będzie tak konsekwentny w przypadku niemieckich terrorystów i wlepi im solidarnie po trzy lata odsiadki. Znając lokajski charakter zwycięzcy demokratycznych wyborów raczej przeprosi kanclerz Angelę za stresy, jakich doznali w Warszawie odwiedzający ją w szczytnym celu walki z faszyzmem bojownicy spod znaku RAF. Szkoda tylko, że towarzysze zza Odry nie wykazali się większą odwagą i nie zaatakowali głównej kolumny marszu, tylko skupili się na epizodzie przy Nowym Świecie i Świętokrzyskiej. Wtedy można by tych strażników cudzej moralności np. spławić Wisłą do Gdańska (niem. Danzig), a stamtąd do wraku "Wilhelma Gustloffa" jest już niedaleko.

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u