A.D.: 20 Kwiecień 2024    |    Dziś świętego (-ej): Agnieszka, Teodor, Czesław

Patriota.pl

Ptok ptakowi nie jednaki,
człek człekowi nie dorówna,
dusa dusy zajrzy w oczy,
nie polezie orzeł w gówna.

Stanisław Wyspiański, Wesele

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Han Pasado!, czyli dlaczego warto świętować 1 maja?

Drukuj
Ocena użytkowników: / 3
SłabyŚwietny 

Tags: Hic et nunc | Lewiatan

Trzydzieści lat temu, 1 maja 1981 r., kierowany przez gen. Augusto Pinocheta rząd chilijski wprowadził w życie reformę, która zmieniła losy tego południowo amerykańskiego kraju. Jej istotą było wprowadzenie prywatnego systemu ubezpieczeń społecznych, dzięki czemu stworzono rynek kapitałowy, który po dziś dzień służy finansowaniu inwestycji gospodarczych bez konieczności korzystania z pomocy zagranicznych instytucji finansowych. Zainicjowane przez rząd generała Pinocheta reformy całkowicie więc uniezależniły kraj od zagranicznych lichwiarzy i zmieniły ustrój gospodarczy, społeczny i polityczny Chile, czyniąc z tego kraju gospodarczego lidera na kontynencie południowoamerykańskim.

Po odsunięciu od władzy komunizującego prezydenta Salvadora Allende i rozgromieniu wspieranych przez niego komunistycznych bojówek, wojskowi mogli przystąpić do odbudowy kraju. Kierując się jednak rozumem, a nie soc-demo-libertyńskimi zabobonami, nie zaczęli jej od przywrócenia demokracji, zdając sobie sprawę z jej endemicznej słabości jaką jest oderwanie od rozumu i wartości moralnych. Efektem rządów S. Allende – czego nie chce przyjąć do świadomości zdeprawowane i bezrozumne lewactwo – było poważne zniszczenie struktur państwowych oraz katastrofalny stan gospodarki chilijskiej. Przywrócenie demokracji było wówczas po prostu niemożliwe, no i najzwyczajniej w świecie głupie. Po rozprawieniu się z lewactwem najpilniejszą sprawą stało się uspokojenie w kraju sytuacji politycznej i odbudowa sektora produkcyjnego, bowiem od tego zależał los kraju, a nie od tego czy każdy głupiec uzyska możliwość wynoszenia do władzy podobnych sobie bezrozumnych lub cynicznych indywiduów.

O ile uspokojenie sytuacji politycznej w kraju było stosunkowo łatwe, to jednak odbudowa gospodarki była zadaniem nadzwyczaj trudnym, tym bardziej, że członkowie junty – biegli w sztuce władania orężem, w ogóle nie znali się na ekonomii. Nie posiadając żadnej strategii gospodarczej, wojskowi uznali, że w tej sytuacji najlepiej będzie skonsultować sprawy ekonomiczne z różnymi środowiskami branżowymi i zawodowymi. Niestety, konsultacje pokazały ogromne rozbieżności w postrzeganiu przez przedsiębiorców omawianych problemów, którzy proponowali odmienne, zwykle korzystne tylko dla ich branży, rozwiązania.

W tej sytuacji wojskowi postanowili przeprowadzić konsultacje wśród niezależnych od chilijskich realiów ekonomicznych ekspertów. Dotarli więc do grupy młodych ekonomistów wykształconych na amerykańskich uniwersytetach, którzy za główny czynnik rozwoju ekonomicznego uważali wolność jednostki. Rozmawiając z każdym z osobna na podobne tematy uzyskiwano bardzo podobne odpowiedzi. Stało to w pozytywnym kontraście do tego, co proponowali rodzimi przedsiębiorcy i przedstawiciele różnych grup zawodowych i w ogóle do tego, co działo się w Chile. Wcześniejsze konsultacje pokazały, że kraj był pozbawiony kręgosłupa, bo każdy myślał o nim jako o pewnym poletku, z którego można czerpać partykularne korzyści. Związki zawodowe, partie polityczne, przedsiębiorcy, wszyscy chcieli uszczknąć dla siebie jak najwięcej władzy. Dlatego pomoc z zewnątrz okazała się nieodzowna.


Poddani konsultacji ekonomiści, wierząc w siłę rynku i wolności osobistej, zaproponowali nową wizję rozwoju Chile, która zakładała decentralizację władzy ekonomicznej i społecznej nie poprzez złodziejską prywatyzację, lecz uwłaszczenie, czyli oddanie jej w ręce zwyczajnych ludzi. Zainicjowane przez rząd Augusto Pinocheta reformy całkowicie zmieniły ustrój gospodarczy, społeczny i polityczny Chile. Polegało to na zastąpieniu modelu oligarchiczno-etatystycznego, głęboko nieufnego w stosunku do jednostki (taki, jaki mamy obecnie w Polsce), systemem opartym na zasadach moralnych, ufającym ludzkiej kreatywności, wyzwalającym siły twórcze.

Jedną z pierwszych decyzji junty była reprywatyzacja oraz prywatyzacja zakładów przemysłowych. Przeprowadzono ją jednak zupełnie inaczej niż w Polsce w latach 90. ub. wieku, ponieważ priorytetem było, aby jej beneficjentami byli obywatele Chile, a nie – zadłużeni zwykle po uszy – obcy „inwestorzy”. Było to uwłaszczenie społeczeństwa, które nie polegało na wyprzedaży gospodarki obcemu kapitałowi, lecz na zwróceniu zakładów ich dawnym właścicielom, a także na obdarowaniu akcjami pracowników firm oraz umożliwieniu zakupu akcji na dogodnych warunkach tym obywatelom, którzy nigdy nie byli akcjonariuszami. Oczywiście obcemu kapitałowi nie zamknięto granicy – jeśli ktoś chciał mieć w Chile fabrykę, to mógł ją sobie oczywiście zbudować. Stosując tę zasadę zniechęcono do aktywności aferzystów (spekulantów). Zmieniono także system handlu zagranicznego. Odbudowana na silnych podstawach gospodarka chilijska została otwarta na konkurencję światową. Wolność eksportu i importu podniosła konkurencyjność przedsiębiorstw chilijskich. Zrezygnowano z kurczowego trzymania się związków gospodarczych jedynie z niektórymi krajami Ameryki Południowej.

Bardzo istotnym elementem odbudowy gospodarczej kraju było zniesienie wszystkich regulacji prawnych hamujących i utrudniających rozwój gospodarki. Dzięki temu Chile od połowy lat osiemdziesiątych ub. wieku odnotowuje stały wzrost gospodarczy rzędu 5-7 proc. rocznie, stając się gospodarczym liderem całego regionu Ameryki Łacińskiej. Rola państwa została sprowadzona w gospodarce do nadzoru nad przestrzeganiem prawa i zwalczania monopoli, największego po lewicowych zabobonach wroga wolnego rynku. Reformy zdruzgotały potęgę polityczną i ekonomiczną żerującej na protekcjonizmie handlowym i rządowych subsydiach lewicowej oligarchii, analogicznej do tej, z jaką mamy obecnie do czynienia w Polsce. Usunięcie państwa z gospodarki spowodowało drastyczną redukcję biurokracji, lecz nie kosztem większego bezrobocia. Przykładowo za rządów S. Allende w Ministerstwie Robót Publicznych pracowało 42 tys. urzędników, a po reformie liczba osób tam zatrudnionych spadła do 3 tysięcy. Nic w tym dziwnego, jeśli się zważy, że dawniej ministerstwo to budowało kopalnie, mosty i drogi, a od tego są przecież przedsiębiorstwa z prawdziwego zdarzenia.

Jednak kluczową reformą, dzięki której Chile stało się sławne, była całkowita zmiana systemu ubezpieczeń społecznych, która polegała ona na stworzeniu systemu rent i emerytur, gdzie każdy pracownik posiada indywidualne konto, na którym gromadzone są jego oszczędności na starość. W przeciwieństwie do innych obecnie obowiązujących na świecie systemów, gdzie pieniądze znikają w niekontrolowanych przez osoby zainteresowane wielkich kasach państwowych, w Chile wnoszona co miesiąc przez każdego pracownika kwota gromadzona jest na jego osobistym koncie przez cały okres jego pracy.

Bez żadnej przesady można powiedzieć, że chilijscy wojskowi jako pierwsi w świecie dokonali niezwykle udanej prywatyzacji systemu ubezpieczeń emerytalnych. Wszyscy obywatele uzyskali zgodę na przeniesienie swych praw emerytalnych i rentowych do licencjonowanych firm prywatnych. Przeniesienia dokonano w postaci specjalnych bonów skarbu państwa. Zniesiono podatek na ubezpieczenia społeczne (odpowiednik polskiego ZUS-u), wprowadzając jednak obowiązek oszczędzania co najmniej 10 proc. dochodu z pracy na emeryturę, 3 proc. na ubezpieczenie od wypadków i rent inwalidzkich oraz 7 proc. na ubezpieczenia zdrowotne. Jest to system unikatowy na skalę światową. Oczywiście wojskowi nie narzucili wszystkim Chilijczykom prywatnego systemu ubezpieczeń, tak jak zwykle robi to soc-demo-libertyński establishment, lecz po stosownym przygotowaniu postawili naród przed wyborem. Jeśli ktoś nie chciał przechodzić do systemu prywatnego, mógł pozostać w państwowym systemie. Jednak aż 95 proc. zatrudnionych dobrowolnie zdecydowało się na prywatny, a nie państwowy system ubezpieczeń społecznych.

W efekcie reforma przyniosła nie tylko znaczny wzrost emerytur i rent, lecz przede wszystkim wzrost kapitału o ponad 13 proc. w skali rocznej. Przed tą reformą gospodarka chilijska rozwijała się około 3 proc. rocznie, a od jej wprowadzenia 1 maja 1981 r. wzrost wynosił około 7,5 proc. rocznie, zwiększając dochód na głowę do ponad 10 000 dolarów. Konsekwencją wprowadzonych reform było ukształtowanie się silnej klasy średniej, dzięki czemu obecnie poniżej progu ubóstwa żyje 13,3 proc. ludności kraju. Dla porównania w Polsce jest to 17 proc., w Brazylii 31 proc., zaś w sąsiadującej z Chile Boliwii aż 62 proc.

W 1995 r. fundusze emerytalne osiągnęły wartość około 24 mld USD. W 2006 r. dług Chile nie przekraczał 6 proc. PKB, zaś rezerwy wynosiły 15 proc. PKB. Dzięki reformie systemu ubezpieczeń społecznych stworzono więc rynek kapitałowy, który po dziś dzień służy finansowaniu inwestycji gospodarczych. Mając wewnętrzne oszczędności uzyskane dzięki funduszom emerytalnym, uniezależniając się od międzynarodowych instytucji finansowych, Chile uniknęło kryzysu zadłużeniowego, gdyż nie potrzebuje krótkoterminowych kredytów na finansowanie inwestycji. Dzięki reformom gospodarczym obywatele Chile stali się panami własnego losu, czego do dzisiaj nie może darować generałowi Pinochetowi międzynarodowa oligarchia finansowa, oskarżając go o zbrodnie, których nie popełnił.

Warto przy tej okazji rozprawić się z mitem, że reforma systemu emerytalnego przeprowadzona pod koniec lat 90. XX w. w Polsce była wzorowana na systemie chilijskim. Otóż w Chile wszystkie wpłacane na emerytury przez pracowników pieniądze idą do prywatnych funduszy emerytalnych. Przez 30 lat funkcjonowania systemu osiągnięto średnią roczną kapitalizację o 10 proc. powyżej inflacji i w przeciwieństwie do Polski ani jedno peso nie rozpłynęło się w budżetowo-funduszowej otchłani. W efekcie Chilijczycy płacąc relatywnie niewiele mają ogromne oszczędności, z których wypłacane są im godziwe emerytury. Tymczasem Polacy płacą potężne haracze, z których wypłaca się nieproporcjonalnie niskie emerytury, a jak się okazuje i na to nie starcza już pieniędzy, zaś o „pogodnej jesieni życia”, której wyobrażeniami okłamywały Polaków usłużne wobec lewicowych oligarchów media głównego nurtu, może w ogóle zapomnieć.

Twórca systemu chilijskiego Jose Pinera twierdził kurtuazyjnie, że w Polsce reforma była przeprowadzona tylko częściowo. Jednak ostatnie zawirowania wokół OFE pokazują, że polscy reformatorzy mieli kompletnie odmienny cel od chilijskich wojskowych. Zauważmy, że w Chile właścicielami funduszy emerytalnych są pracownicy wpłacający do nich składki emerytalne. Oznacza to, że w Chile żaden rząd nie może tknąć tych pieniędzy, bo są one własnością wpłacających. W Polsce właścicielami funduszy są lichwiarze i aferzyści niekoniecznie w starym tego słowa znaczeniu, którzy zarządzają i obracają wpłacanymi tam pieniędzmi. A czyją własnością są pieniądze wpłacane do polskich funduszy emerytalnych? Nie wiadomo. Pewne jest tylko to, jak pokazała debata ministra Rostowskiego z prof. Balcerowiczem, że na pewno nie są to pieniądze tych, którzy je tam wpłacają.

Interesująco i niezwykle trafnie mówił o tym na falach Radia Maryja publicysta Stanisław Michalkiewicz: „Najciekawsze było to, że żaden z posiadaczy najtęższych głów w naszym nieszczęśliwym kraju nie potrafił udzielić odpowiedzi na, zdawałoby się, proste pytanie: czyją mianowicie własnością są pieniądze gromadzone w OFE. Na to pytanie nie potrafił jasno odpowiedzieć ani profesor Balcerowicz, ani minister Rostowski, który schronił się za murami orzeczenia Sądu Najwyższego, jak zwykle przesiąkniętego jakimiś potwornymi krętactwami. A przecież – gdyby pieniądze zgromadzone w OFE stanowiły własność ubezpieczonych, to rząd nie miałby prawa zabierać ich do ZUS-u – to chyba jasne? Jeśli natomiast pieniądze te nie stanowią własności ubezpieczonych i rząd w każdej chwili może je sobie przywłaszczyć, to znaczy, że wiekopomna reforma emerytalna charyzmatycznego premiera Buzka była ordynarnym szwindlem – jak zresztą cały system ubezpieczeń emerytalnych”.

Skoro więc rząd w każdej chwili może położyć łapę na tych pieniądzach, to nic dziwnego, że ci którzy zarządzają wpłacanymi przez nas do OFE pieniędzmi nie są zainteresowani pomnażaniem ich dla nas, lecz generowaniem zysków dla siebie. Brak jasności co do tego, kto jest właścicielem pieniędzy wpłacanych do OFE powoduje, że ich zarządcy myślą jedynie w kategoriach doraźnego zysku dla siebie.

O ile więc w Chile chodziło o to, aby poprzez wprowadzony system zapewnić godziwe emerytury, dokonując jednocześnie akumulacji kapitału, który stał się kołem zamachowym dla całej gospodarki, o tyle w Polsce chodziło po prostu o ograbienie ludzi z ich pieniędzy. Gdyby było inaczej ówczesny premier Jerzy Buzek skorzystałby z gotowego chilijskiego wzorca. Nie byłoby ZUS-u i horrendalnych haraczy, nie byłoby najprawdopodobniej monstrualnej dziury budżetowej i wielu innych problemów.

Oczywiście, jak to w socjalizmie, upadające OFE trzeba będzie wspierać. I nikt z rządzących, na czele z „liberalną” (niestety tylko światopoglądowo) Platformą Obywatelską, nie wpadnie na to, że przecież wystarczy zdjąć to co napiera. No, ale przecież z czego żyliby ci, którzy wspierają? Wprawdzie zdjęcie tego co napiera (likwidacja ZUS-u i np. założenie indywidualnych kont emerytalnych dla wszystkich pracujących w NBP) pewnie byłoby kosztowne, ale jest to czynność jednorazowa, nie dająca nadziei na długi pasożytniczy zarobek. Tymczasem „wspierać” można w nieskończoność i to za niezłe pieniądze. Takie są uroki demo(no)kracji.

Warto podkreślić, że data wprowadzenia w życie reformy – 1 maja – nie była przypadkowa, ponieważ w ten niezwykły sposób wojskowy rząd na czele z gen. Augusto Pinochetem uczcił ludzi pracy. Nie zmuszaniem do udziału w wiernopoddańczych pochodach i pełnych obłudy wiecach, nie ogłupianiem prymitywnymi talk showami czy tandetnymi serialami, lecz czyniąc z nich właścicieli i panów własnego losu. 

 

 

 

 


Czytaj także:
Pinochet vs. Rostowski, czyli sposób na małpę z brzytwą
Od "La Mondea" do dobrobytu. Wywiad z gen. Augusto Pinochetem

 

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u