A.D.: 19 Kwiecień 2024    |    Dziś świętego (-ej): Adolf, Leon, Tymon

Patriota.pl

Można bez przesady powiedzieć, że od wielu wieków nie znano
takiego poniżenia myśli ludzkiej jak to,
którego doznała pod rządami marksizmu.
Józef Maria Bocheński, Sto zabobonów

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Dziewiąta Krucjata, czyli wara od mini spódniczek

Drukuj

Tags: Delenda Carthago | Hic et nunc

No i stało się tak, jak się można było spodziewać i co już było wiadomo od pewnego czasu. Rząd, na którego czele stoi Ewa Kopacz, zgodził się na przyjęcie nieznanej liczby islamskich imigrantów. Na razie ujawniono liczbę 7 tys., ale ze względu na to, że kwotowanie islamskich najeźdźców jest stałym mechanizmem, to można przypuszczać, że sukcesywnie, co jakiś czas będą nam dokładać po kilka tysięcy nowych, nie licząc rodzin tych 7 tysięcy.

Porażająca jest w tej sprawie niesamowita indolencja opozycji, a zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwości, które jakby nie mogło zdecydować się, jakie ma zająć stanowisko w tej sprawie. Niby jest przeciw, ale jakoś tak nie do końca. Można mówić raczej o symptomach, które karzą przypuszczać, że Prawo i Sprawiedliwość prowadzi jakąś nieczystą grę w sprawie próby osiedlenia w Polsce przez Niemcy nieznanej liczby obcych kulturowo, wyznaniowo i obyczajowo imigrantów. To, z czym do tej pory mieliśmy do czynienia, to kilka niczego nie przesądzających wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy i bazujące głównie na emocjach z minimalna ilością rzeczowej argumentacji wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. O wiele ważniejsze wydaje się w nich nie to, co powiedzieli, lecz to, czego nie powiedzieli.

Taka postawa od początku dla Brukseli była wyraźnym sygnałem, że jeśli rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego zaakceptuje osiedlenie w Polsce narzuconej przez Niemcy kwoty imigrantów, to Prawo i Sprawiedliwość także to zaakceptuje, mówiąc: „A co my mogliśmy? Decyzja zapadła zanim przejęliśmy rządy. Teraz nic nie możemy zrobić”. Brak wyrazistości wysyłanych przez PiS komunikatów dokładnie na to wskazuje.

Politycy PiS zaakceptowali nawet narzucony przez rządzący układ sposób dyskusji. Zamiast wprost powiedzieć, że nie chcemy obcych i już, a na to żeby zamieszkać w Polsce trzeba bardzo zasłużyć, jak jakieś niemoty „argumentują”, że nie jesteśmy gotowi na przyjęcie osiedleńców, że nie znamy ich liczby, że już przyjęliśmy kilkaset tysięcy Ukraińców etc. To wszystko prawda, lecz nie o to w tym sporze chodzi. Dyskusja powinna zmierzać w całkiem innym kierunku. Przekaz powinien być taki, że to czy jesteśmy gotowi czy nie, to ilu obcych chcą nam wcisnąć po prostu nie ma znaczenia. W ogóle w Polsce ten temat nie powinien istnieć, bo nikt nas nie pytał o zdanie, gdy wysyłano wojska interwencyjne do Iraku i Afganistanu i nikt nas nie pytał o zgodę czy wolno zbombardować Libię. A tymczasem wciśnięto nam już 7 tys. obcych cywilizacyjnie dywersantów, a to przecież dopiero początek.

Przekaz PiS-u powinien być w tym kluczowym dla naszej przyszłości temacie niezwykle czytelny. Nawet jeśli bylibyśmy doskonale przygotowani do przyjęcia i miliona imigrantów, to nie przyjmiemy żadnego z wyjątkiem sytuacji, gdyby było to w interesie państwa, lecz i w tym wypadku byłyby to sytuacje wyjątkowe.

Abstrahując już od ewentualnych deklaracji polityków czy ich braku i tak należałoby ustalić pewne kryteria i zasady osiedlania się obcych przybyszy w Polsce. W tym wypadku, ze względu na to, że są to imigranci wyznający islam, należałoby gruntownie takich kandydatów „prześwietlać” i uprzedzić ich, że nie będą tolerowane jakiekolwiek przejawy buntu i narzekań, jeśli zostaną np. skierowani do pracy w rzeźni przy uboju świń, a ich szefem będzie kobieta, ze zmysłowo ułożonymi włosami, w bluzce z pięknym dekoltem, spódniczce mini i na prześlicznych szpileczkach.

Kandydaci do osiedlenia się w Polsce będą musieli być w pełni świadomi, w jakim są kraju i nie tylko przyjąć do wiadomości, ale bezwzględnie zastosować się do tego, że jednym z najważniejszych punktów w naszym menu jest wieprzowina i w naszym jadłospisie nie ma miejsca na jakieś jedzenie halal. Jesteśmy krajem chrześcijańskim i jako tacy zwalczamy wszelkie zabobony, ponieważ nie tylko ich praktykowanie, ale też tolerowanie pozbawia nas Bożego Błogosławieństwa, a co gorsza, ściąga na nasz naród i nasze państwo przekleństwo.

Oczywiście należałoby poinformować potencjalnych osiedleńców, że bezwzględnym warunkiem pozostania w Polsce jest biegłe opanowanie polskiego języka w ciągu roku. Niespełnienie tego warunku byłoby równoznaczne z opuszczeniem Polski. Uzyskanie zgody na pobyt w naszym kraju powinno być także poprzedzone złożeniem przysięgi, w której takie osoby zobowiązałyby się do przestrzegania wymogów opisanych powyżej, jak też całego prawa polskiego (które nota bene trzeba poddać odżydzeniu), na czele z odpowiednio poprawioną w duchu wartości patriotyczno-katolickich konstytucji. Nieprzestrzeganie tych zasad oraz odmowa złożenia odpowiednio zredagowanej przysięgi (ponowionej po roku już w języku polskim) skutkowałaby natychmiastową deportacją.

Taki właśnie przekaz powinno wystosować Prawo i Sprawiedliwość do potencjalnych imigrantów, ponieważ jeśli już mielibyśmy kogoś przyjąć to wyłącznie osoby, które poddałyby się całkowitej asymilacji. Na obecnym etapie, w obliczu chamskiej presji Brukseli i Berlina oraz spełniającej wszelkie znamiona zdrady stanu postawy Ewy Kopacz wystarczyłoby zdecydowane oświadczenie o mniej więcej następującej treści:

"Stoimy na stanowisku, że Ewa Kopacz i jej rząd ze względu na ogromny sprzeciw polskiego społeczeństwa oraz bliskość wyborów parlamentarnych nie mają tytułu do podejmowania tak istotnej decyzji, jak osiedlenie w Polsce nieznanej liczby obcych kulturowo, religijnie i obyczajowo imigrantów. Pomimo ujawnienia, że Polska przyjmie 7 tys. imigrantów, na chwilę obecną nie znamy żadnych istotnych szczegółów odnośnie całości poczynionych ustaleń. Chociaż decyzje już zapadły, to zamiast ujawnić pełną prawdę trwa prowadzona przez polityków koalicji rządzącej oraz przychylne im media, ośrodki akademickie i środowiska operacja socjotechniczna będąca swoistym zarządzaniem emocjami Polaków, aby zaakceptowali przyjęte ustalenia.

W naszym przekonaniu przyjmowanie obcych kulturowo, wyznaniowo i obyczajowo imigrantów sprzeciwia się interesowi narodowemu i zagraża bezpieczeństwu państwa. Oświadczamy więc, że w związku z tym w sytuacji naszego zwycięstwa w zbliżających się wyborach do parlamentu i powołania przez nasze ugrupowanie rządu, nie będziemy respektować podjętych w atmosferze zamachu stanu ustaleń".

Oczywiście takiego oświadczenia do tej pory się nie doczekaliśmy i raczej się nie doczekamy. Sprawa jest więc poważniejsza niż może nam się wydawać, bo w sytuacji nachalnej propagandy rządu, największa partia opozycyjna nie wykazuje (trudno powiedzieć czy celowo, czy też z powodu niezrozumienia powagi sytuacji) wystarczającej klarowności w tym temacie, przez co dodatkowo stępia czujność społeczeństwa, które bombardowane emocjami nie rozumie, co się dzieje i w obliczu jak wielkiego niebezpieczeństwa stoimy.

A tymczasem sytuacja jest bardzo, ale to bardzo poważna. Jako naród ale też jako pracownicy instytucji i służb państwowych musimy przygotować się psychicznie do nowej sytuacji, bo od tego zależy cała reszta. Przede wszystkim natychmiast musimy odrzucić polityczną poprawność jako wyznacznik postępowania wobec uchodźców. Musimy też zapomnieć o świecie, który znaliśmy do tej pory, bo ten świat odchodzi już w przeszłość i powinniśmy przygotować się na nowe wyzwania. Musimy być gotowi stawić czoła wszelkim zawirowaniom, a nawet i na to, że pojawi się konieczność używania broni palnej i ostrej amunicji wobec islamskich wichrzycieli. Czasu już praktycznie nie mamy.

Na koniec jeszcze jedno wyjaśnienie należne tym zwolennikom nielimitowanego przyjmowania obcych kulturowo, wyznaniowo i obyczajowo imigrantów. To nieprawda, że nie chcemy ich dlatego, że są Arabami, czy też dlatego, że mają ciemniejszą karnację skóry. Nie chcemy ich, bo są obcy. Co to znaczy, że są obcy? To znaczy, że nie chcą przestrzegać naszych obyczajów, a chcą narzucać swoje. Obcy, to znaczy, że nie przestrzegają przyjętego w naszej kulturze etosu pracy, za to całymi latami prowadzą pasożytnicze życie na zasiłkach. Obcy, to znaczy tacy, którzy nie respektują przyjętych u nas standardów higienicznych i niczym apokaliptyczna szarańcza zamieniają każde miejsce, gdzie się pojawią w istny chlew, przez co narażają nasze zdrowie na niebezpieczeństwo. Nie chcemy ich z tych powodów, a nie dlatego, że mają inny kolor skóry, czy też dlatego że pochodzą z jakiegoś kraju.

Ponadto jako ludzie wierzący nie chcemy ich ze względu na religię, z jakiej wzrastają i jaką wyznają, ponieważ zawarte w niej zasady wręcz ociekają pogardą i nienawiścią do chrześcijan. Wychowywani od urodzenia w nienawiści do nas stają się groźnymi psychopatami, przez co ludzie ci stanowią dla nas ogromne niebezpieczeństwo. Poza tym z naszego punktu widzenia islam jest satanistyczną sektą. Warto w tym miejscu zacytować śp. Orianę Fellaci: "Allah nie ma nic wspólnego z Bogiem Chrześcijańskim. Z Bogiem Ojcem, Bogiem dobra, Bogiem miłującym, głoszącym miłość i przebaczenie. Bogiem, który w ludziach widzi swoje dzieci. Allah jest Bogiem-właścicielem, Bogiem-tyranem. Bogiem, który w ludziach widzi swoich poddanych, ba, swoich niewolników. Bogiem, który zamiast miłości naucza nienawiści, który w Koranie nazywa «psami» niewiernych, którzy wierzą w innego Boga i rozkazuje ich ukarać. Podbić, wymordować. Jakże więc można stawiać na tym samym poziomie Jezusa i Mahometa? Czy wystarczy brednia o Jedynym Bogu, by ustalić zgodność pojęć, zasad i wartości?" (Wściekłość i Duma).

Podejście europejskich chrześcijan do obecnego kryzysu imigracyjnego, świadczy, że zapomnieli oni o rzeczach najistotniejszych. Spłycając ideę miłosierdzia, a w zasadzie ją zatracając zapomnieliśmy, że mamy do czynienia z ludźmi, tak jak my stworzonymi na obraz i podobieństwo Boga, którzy kiedyś z całym bagażem życia staną przed obliczem tego właśnie Boga. Czy myślimy o tym, żeby w trosce o ich zbawienie podzielić się z nimi tym, co mamy najlepszego, czyli wiarą? Wątpliwe. Faryzejsko litujemy się nad nimi, ale czy my ich kochamy, okradając ich z prawdy o nich samych? Czego jednak wymagać od zwykłych wiernych, kiedy nawet kapłani o tym nie mówią. Za to ciągle słyszymy, żeby w trosce o ich komfort okazywać tolerancję i zachowywać dyskrecję w manifestowaniu naszej wiary, bo możemy obrażać ich uczucia, co sprowadza się w praktyce do zakazu ich nawracania.

Nikomu nawet do głowy nie przychodzi, że przyjęcie takiej postawy jest właśnie okazaniem im braku miłości, utwierdzeniem ich w towarzyszącym im od urodzenia kłamstwie. Powodowana faryzejską troską o muzułmanów tolerancja i dyskrecja w tej sytuacji jest szeroką autostradą do wiecznego potępienia nie tylko dla nich ale może jeszcze bardziej dla nas. Tolerancja polega na powstrzymaniu się od przemocy, ale nie na powstrzymaniu się od głoszenia prawdy. W tej sytuacji siedzieć cicho to współuczestniczyć w morderstwach dokonywanych przez Państwo Islamskie, to brać odpowiedzialność za przyszłe zbrodnie, jakich dopuszczą się niezewangelizowani wyznawcy szatana-Allaha być może na nas samych albo na naszych bliskich. Czas ogłosić dziewiątą krucjatę!

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u