Konstytucja 3. Maja, czyli tęsknota za prawem następstwa

wtorek, 07 maja 2013 13:13 Władysław Studnicki
Drukuj

Tags: Dogma | Dzieje narodowe | Fundament

Konstytucja Trzeciego Maja znosiła największą wadę ustroju państwowego Polski – obieralność czyli elekcję królów. Pisano w niej: „Doznane klęski bezkrólewiów, periodycznie rząd wywracających, powin­ność ubezpieczenia losu każdego mieszkańca ziemi polskiej i zamknięcie raz na zawsze drogi wpływom mocarstw zagranicznych, pamięć świetności i szczęścia Ojczyzny naszej, za czasów familii ciągle panujących, potrzeba odwrócenia od ambicji tronu obcych i zwróce­nie możnych Polaków do jednomyślnego wolności na­rodowej pielęgnowania, wskazały roztropności naszej oddanie tronu polskiego prawem następstwa...

Państwo polskie opierało się o dwa morza. Od czasów połączenia Polski z Litwą stało się największe w Europie, gdyż do państw europejskich nie zaliczała się jeszcze Rosja. Uniwersytet krakowski na­leżał do jednych z najstarszych w Euro­pie. Pod względem oświaty w wieku XVI i pod względem swobód politycznych, obejmujących liczną warstwę szlachecką, Polska zaj­mowała bardzo wybitne stanowisko w świecie. Kultura niemiecka oddziaływała na nasze życie gospodarcze, cywilizacja włoska na nasze życie duchowe. Mieliśmy tyle świetnych zwycięstw: król Batory był bliski podbi­cia Moskwy, Żółkiewski, rozbiwszy wojska moskiewskie pod Kłuszynem (w okolicach Moskwy), wszedł do niej zwycięsko i carów przywiódł pod stopy króla pol­skiego, Zygmunta III. Mieliśmy tylu wielkich mężów stanu, losy państwa rozumiejących, tylu ludzi ofiar­nych i pełnych poświęcenia dla ojczyzny. A jednak upadliśmy. Doszło do tego, iż naród bitny w polu, nie mógł wystawić więcej nad 20 000 wojska; państwo tyle urodzajnych przestrzeni posiadające i tak rozległe, po­siadało nieznaczne dochody, nie zezwalające na utrzy­manie armii, zapewniającej mu bezpieczeństwo. Nie mogło znaleźć kredytu zagranicą. Upadliśmy. Rozbiory i ujarzmienie stało się naszym udziałem.

Smutne przypadkowe okoliczności wywołały nasz upadek. Wygasły dynastie: Piastowie, a następnie Ja­giellonowie.

Ludwik Węgierski, król polski, który odziedziczył tron z linii żeńskiej po ostatnim królu z dynastii Pia­stów, a pragnął przekazać go swej córce Jadwidze, wy­dał przywilej w Koszycach w r. 1374; przywilej, „ze szcze­gólniejszych ku szlachcie względów, uwalniał ze wszel­kich dotychczasowych ciężarów miasta, grody, mia­steczka, posiadłości, miasteczka i wsie baronów i szlach­ty w Królestwie Polskim zamieszkałych”, zastrzegając jednak, aby z każdego łanu na św. Marcina po dwa grosze płacono na znak najwyższego zwierzchnictwa i uznania Korony Królestwa Polskiego.

Przywilej Koszycki przeobraża daniny w naturze na pieniężne i znosi wszelkie pobory nadzwyczajne bez zezwolenia sejmu. Ustalony podatek przez Ludwika był mniejszy od podatku, pobieranego przez Kazimie­rza Wielkiego. Następnie zmniejszał się w miarę tego, jak się zmniejszała wartość grosza polskiego. W XV wieku czerwony złoty równał się 14 zł. groszom, w po­łowie XVI – 32, w końcu XVI – 50 itd. Wprawdzie ilość łanów w miarę wzrostu ludności wzrastała, ale to nie dawało dostatecznej ilości dochodów państwu.

Wymarcie drugiej polskiej dynastii Jagiellonów, dynastii, której Polska zawdzięcza posiadanie Litwy, rozpoczyna dla Polski okres królów obieralnych, tzw. elekcyjnych (elekcja – wybór). Zrazu jest ów okres jeszcze świetny, ale od samego początku nosi w sobie zarodek upadku.

Polska za królów dziedzicznych z małego księstwa, będącego lennem (zależnego) cesarza niemieckiego, urosła na mocarstwo jedno z największych w Europie. Zwiększa się jeszcze za Batorego, który został obrany w trzy lata po śmierci Zygmunta Augusta, następnie zaczyna się kurczyć. W 1620 r. liczy 16 tysięcy mil kw., w 1683 r. – 12 tysięcy, w 1701 r. – 13 tys., w 1791 r. – 9630.

We wszystkich państwach monarchicznych poli­tykę zewnętrzną prowadzi przede wszystkim dynastia. Synowie monarchy od dzieciństwa dowiadują się o nie­bezpieczeństwach, jakie zagrażają państwu z zewnątrz, o tym, co winno ono uzyskać, aby wzmocnić swe siły, spotęgować swój dobrobyt. Ambicją monarchy jest, aby pozostawić państwo nie uszczuplone, a raczej wzmocnione, rozszerzone w swych granicach. Dynastia wchodzi w związki małżeńskie z innymi dynastiami, co ułatwia uzyskiwanie wpływów i przymierzy politycz­nych Dotarliśmy do brzegów morza Czarnego za Ja­giellonów, ale wskutek braku dynastii nie umocni­liśmy się na tych wybrzeżach, nie posiedliśmy Krymu, owego gniazda Tatarów, stale napadających na Polskę, niweczących nasze miasta.

Zbyt rzadką miała ludność Rzeczpospolita, zbyt dużo obszarów jeszcze do skolonizowania, aby dalsze zdobycze na południu pociągać mogły szlachtę i pa­nów; brakowało tu podniety materialnej natury. Ale państwo, które reprezentuje nie tylko teraźniejszy, ale i przyszły interes narodu, winno było dokonać niezbęd­nych podbojów. Głównym pierwiastkiem, uosabiającym państwo i pchającym je do zdobyczy jest dynastia odczuwająca państwo, jako swój majątek dziedziczny i którego pomnożenie jest punktem honoru panują­cego. Niestety, dynastie wygasły i przyszli królowie obieralni.

Królów obieralnych mieliśmy 11, w tym tylko dwóch wielkich wojowników i ludzi wielkiej miary. W ciągu 190 lat od pierwszej elekcji do ostatniej, 11 razy wskutek elekcji Polska stawała się przedmiotem intryg i zabiegów państw ościennych. Mieliśmy na naszym tronie jednego Francuza, jednego Węgra, trzech Szwe­dów, trzech Polaków, dwóch Sasów. Pragnąc mieć wpływ na Polskę, różne państwa zawiązywały stosunki z magnatami polskimi, zasilały go pieniędzmi na agitację i pozyskiwanie szlachty.

W braku dynastii organami polityki zewnętrznej stawali się magnaci polscy. Każdy ród magnacki uwa­żał się za stronnika lub nawet sprzymierzeńca jakie­goś mocarstwa. Częstokroć służył interesom Francji, Austrii, a nawet Rosji nie dla tych zapomóg pienięż­nych, jakie od swego sprzymierzeńca otrzymywał, ale z tego powodu, iż upatrywał w związku z danym mo­carstwem interes państwa polskiego, częstokroć zaś żą­dza wyniesienia i wzbogacenia rodu pchały go w obję­cia tego lub innego państwa.

Mocarstwa ościenne, współzawodniczące w Pol­sce, musiały wpadać na myśl o kompromisach, stąd występowała myśl o podziale Polski.

„Ja Polak, jak orzeł na swej przyrodzonej pod królem swym bujam swobodnie”, mówi znakomity pi­sarz wieku XVI. A w XVII wieku tak przemawia zna­komity kaznodzieja Skarga: ,,Ta miła matka ojczyzna podała nam złotą wolność, iż tyranom nie służycie, jeno bogobojnym panom, których sobie sami obierzecie, któ­rych moc prawy okrzesana (ograniczona prawami), żad­nego i od postronnych i od swoich uściśnienia nie cier­picie”.

Udział w uchwalaniu praw obywateli kraju: ma­gnatów, duchowieństwa i szlachty oraz ich przywileje, nie zezwalające nikogo z tych stanów aresztować bez wyroku sądu, – stanowiły podstawę wolności politycz­nej w Polsce. Te prawa polityczne nie rozszerzały się w Polsce na cały naród: na chłopów i nawet na mia­sta, których udział w sejmach stał się bardzo nikły. Takież stosunki panowały niemal wszędzie w Europie. Miasta posiadały w Polsce przywileje samorządu, ale nie przywilej udziału w rządach państwa. Polska, zwłaszcza Litwa, posiadały bardzo rzadką ludność, mia­sta więc jej były względnie drobne, nie posiadały siły przeciwstawić się szlachcie. W innych państwach euro­pejskich, gdzie władza królewska była silna, królowie w walce ze szlachtą i możnowładztwem opierali się na miastach, miasta bardzo często, pragnąc osłabić ciążący nad nimi stan rycerski, współdziałały wyzwalaniu się włościan. Słabość władzy monarchicznej w Polsce nie dała możności królowi Janowi Kazimierzowi, który składał śluby w katedrze lwowskiej, iż polepszy byt chłopa, spełnić swej obietnicy, nie mógł też król Stani­sław Leszczyński, w pismach swych nad niedolą chłopa użalający się, przyjść mu ze skuteczną pomocą.

Szlachta w Polsce stała się wszystkim. Zbyt ol­brzymiej ilości zboża do Gdańska dostarczał jej pienię­dzy na kupno obcych wyrobów przemysłu. Moc wina węgierskiego szła do Polski, przedmioty zbytku Nie­miec i Francji oraz Włoch upowszechniły się w kraju. Nie rycerskim rzemiosłem, jak dawniej, ale zarządzaniem swym folwarkiem lub folwarkami zajęła się szlach­ta, ziemię posiadająca, hołysze zaś stawali się narzę­dziem politycznym wielkich panów, piec żywił się u ich komina.

Życie bez ofiar na rzecz ojczyzny, spokojna praca na roli i zabawa zaczęły wypełniać życie szlachcica pol­skiego.

Sejm polski uległ zepsuciu, zrywano sejmy, gdyż jednomyślności, jakiej wymagał sejm polski, nie osią­gano. Nie zgadzający się z większością wołał – veto, znajdował poparcie wśród mniejszości, sejm się rozjeż­dżał, nie załatwiwszy spraw. Zwało się to liberum veto.

„Nierządem stoi Polska” – mówili ludzie owych lat. Chcąc uniknąć ofiar i wysiłków, jakie wymaga stworzenie potęgi w Polsce, uwierzono w to, w co było wierzyć przyjemnie ludziom leniwym i biernym, do ofiar dla ojczyzny nieskłonnym, iż słabość Polski najbardziej jej bytu broni, gdyż każdy z sąsiadów zechce przy ży­ciu zachować słabe ościenne państwo. Omylono się. Piotr I, car rosyjski, pragnący Rosję uczynić państwem europejskim, dążył do zdobyczy na zachodzie, aby bezpośrednio zetknąć się z państwami o rozwiniętym przemyśle i handlu, górującymi w nauce. Polska już takim państwem być przestała. Pochłonąć Polskę – stało się zadaniem Rosji od Piotra I. Piotr I wypędzał króla Leszczyńskiego, urządzał przemarsze po Polsce, gospodarzył w niej, jak w kraju podbitym. Z pozornie niepodległego państwa, jakim już wówczas była Pol­ska, Rosja usiłowała ją przeobrazić stopniowo w swą prowincję, więc nie dopuszczała do usunięcia z ustroju Polski tego wszystkiego, co ją czyniło słabym pań­stwem. Rosja w 1717 roku zagwarantowała Rzeczypospolitej Polskiej nietykalność jej granic, zachowanie jej formy rządu: elekcji królów, veto. Rzeczpospolita Pol­ska nie mogła mieć więcej wojska ponad 17 tysięcy.

Aby mieć możność mieszania się do wewnętrz­nych spraw Polski, Rosja zaopiekowała się schizmatykami i w ogóle niekatolikami chrześcijańskich wyznań w Polsce.

Walką o wyzwolenie się spod opieki Rosji była konfederacja barska. Konfederacja barska nie była wojną prawidłową. Król, skarb państwa, jego siła woj­skowa, nie stały na usługach konfederacji. Była po­wstaniem, najbardziej przypominającym powstanie 1863 r., ale znacznie bardziej uporczywym i rozlewnym, trwała przeszło cztery lata. Poruszyła ona duszę naro­du, dała siew sił moralnych, które zakiełkowały, któ­rych plonem była konstytucja Trzeciego Maja 1791 r.

„Rosjanie byli zwycięzcami, ale wyczerpani. Nie mieli pieniędzy, brakowało ludzi, dużo żołnierzy zbiegło, oficerowie podawali się do dymisji” – pisze znakomity historyk owych czasów Sorel.

Niestety, konfederaci nie przetrwali. Opuściła ich nadzieja na zwycięstwo, na pomoc postronną. Przy­szedł pierwszy rozbiór.

Złożyły się na niego: dążność Rosji do ujarzmie­nia całej Polski, obawa tego ze strony Austrii i Prus, chęć utrzymania równowagi politycznej, oprócz tego ze strony Prus – wzmocnienia się w stopniu nie mniej­szym, niż Rosja, chęć spojenia słabo z sobą powiąza­nych prowincji własnego państwa.

Polska spada z 14 606 na 9 630 mil kw.

„Azaliż nie ma dla reszty Polski ratunku?” – rzuca tragiczne pytanie Staszic, pytanie wysunięte przez samą grozę wypadków.

Dla ratunku kraju podnosi się oświata. Powstaje w 1773 roku Komisja Edukacyjna, pierwsze ministerium oświaty w Europie i stwarza wzorowe na one czasy szkolnictwo. Wielu wielkich panów zamienia pańszczy­znę chłopską w swych dobrach na czynsz i zawiera odpowiednie umowy z włościanami swymi.

Widząc odradzającą się Polskę, Rosja pragnie przystąpić do nowego podziału, proponuje go Prusom w 1780 r., ale propozycja ta zostaje wówczas odrzu­cona.

Zależność Polski od Rosji w tym czasie rzucała się w oczy swoim i obcym. „Czyż tego nie czujecie – pisał jeden wybitny polityk – że jesteście tylko prowin­cją obcego państwa. Czyż nie widzicie, iż wasz król nie jest niczym innym tylko namiestnikiem ambasado­rów rosyjskich, którzy istotnie panują w Warszawie? Wojska rosyjskie trwogą, jaką szerzą, nie dają wam myśleć jak ludziom swobodnym”.

W 1788 r. Rosja sprzymierzona z Austrią wydała wojnę Turcji. Prusy, Anglia i Szwecja, która prowadzi­ła w tym samym czasie wojnę z Rosją na północy, usi­łowały wytworzyć koalicję przeciwko Rosji.

Co winna była uczynić Polską? „Albo należało wyzyskać przymierze z Moskwą, ku któremu był zbyt wielki, zbyt powszechny wstręt i odraza, albo uderzyć na Moskwę – pisał ks. Adam Czartoryski. – Z żalem przyznać należy, że sejm i naród nie stanęły tym razem z nadarzanymi okolicznościami. Nieruchomość Polski i brak wszelkiej decyzji musiały nadwyrężyć ledwie tworzącą się opinię o jej wewnętrznej sile i wartości”. (Żywot Niemcewicza).

Udział Polski w wojnie tureckiej po stronie Rosji byłby bezsensem politycznym. Według projektu rosyjskiego armia polska miała być wcielona do armii ro­syjskiej, oficerowie Polacy oddani pod komendę ofi­cerów rosyjskich. Zmniejszyłoby to i tak już ograniczo­ną samodzielność Polski, byłoby to niweczenie tej atmosfery moralnej, dzięki której powstała konstytucja Trzeciego Maja. Szczęściem dla Polski Rosja wyrze­kła się przymierza z nią wskutek protestu Prus.

W nocie z 15 października 1788 r. król pruski oświadczył, iż dowiedział się, jakoby Rzeczypospolitej, ofiarowany był sojusz z Rosją i ostrzegał przeciwko niemu, oraz ofiarowywał poręczenie jej całości.

Niepodobna opisać – raportował ambasador ro­syjski Stakelberg – roznamiętnienia, jakie pruska nota wywołała. Królewska i nasza partia (rosyjska) pobite na głowę tak, że myślę niepodobna przekładać tra­ktatu.

„Po stuleciu prawie obcego jarzma i ucisku – pi­sze ks. Adam Czartoryski – poczuć się znowu wolnym panem własnych czynów, jak przystoi walecznemu na­rodowi, było to niewymownym szczęściem, którego nikt wystawić sobie nie potrafi, kto go nie znał”.

„Sejm teraźniejszy – pisze jeden z największych ludzi owego czasu, Kołłątaj, w liście do Małachowskiego – mieć będzie za cel dźwiganie sił narodowych, a równie powinien skorzystać z tej szczęśliwej okolicz­ności, która formę rządu pozwala poprawiać, i jeżeli nie na zawsze, to przynajmniej na kilka wieków, tylu milionom ludzi w kraju wolnym dobrze uczynić”. Aby powyższe osiągnąć, należało dwa podstawowe organy państwa: skarb i wojsko umocnić i przymnożyć.

Uchwalono stutysięczną armię, uchwalono podatek-ofiary, który płacić miały majątki, należące do du­chowieństwa i szlachty, zniesiono przeto zgubny przywilej koszycki, nadany przez króla Ludwika. Po dłu­gich czteroletnich naradach, dzięki sprzysiężeniu kilku­dziesięciu posłów, do którego wciągnięto i króla Stani­sława Augusta, uchwalono w całości ułożony projekt konstytucji.

We wstępie konstytucji powiedziano: „Uznajcie, iż los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonale­nia konstytucji narodowej jedynie zawisł, długim do­świadczeniem poznawszy zasadnicze rządu naszego wa­dy, a chcąc korzystać z pory, w jakiej Europa się znaj­duje i z tej dogorywającej chwili, która nas samym so­bie wróciła, wolni od hańbiącej obcej przemocy zaka­zów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobi­stą, egzystencję polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu… dla ocalenia Ojczyzny naszej i jej granic, z największą stałością ducha niniej­szą konstytucję uchwalamy…”

Konstytucja Trzeciego Maja znosiła największą wadę ustroju państwowego Polski – obieralność czyli elekcję królów. Pisano w niej: „Doznane klęski bezkrólewiów, periodycznie rząd wywracających, powin­ność ubezpieczenia losu każdego mieszkańca ziemi polskiej i zamknięcie raz na zawsze drogi wpływom mocarstw zagranicznych, pamięć świetności i szczęścia Ojczyzny naszej, za czasów familii ciągle panujących, potrzeba odwrócenia od ambicji tronu obcych i zwróce­nie możnych Polaków do jednomyślnego wolności na­rodowej pielęgnowania, wskazały roztropności naszej oddanie tronu polskiego prawem następstwa. Stano­wimy przeto, iż po życiu, jakiego nam dobroć Boska pozwoli, elektor dzisiejszy Saski w Polsce królować bę­dzie, dynastia przyszłych królów polskich zacznie się na osobie dzisiejszego elektora Saskiego. Najstarszy syn Króla panującego po ojcu na tron wstępować ma…”

Znoszono też prawo zrywania sejmów, tzw. libe­rum veto.

Dla wzmocnienia siły państwa usiłowano oprzeć go na szerszych podstawach. Państwo polskie opiera­ło się na szlachcie, postanowiono tę warstwę liczniejszą w Polsce, niż w innych państwach przemnożyć. Każdy sejm miał nadawać szlachectwo 30 mieszczanom, oprócz tego wszyscy, którzy dosłużyli się stopnia sztabs-kapitana lub kapitana chorągwi w piechocie, a rotmistrza w pułku, ci, którzy dosłużyli się regenta w kancelarii – mają być nobilitowani (tj. uszlachceni), jak również mogą o to prosić ci, którzy opłacają 200 złp. ofiary 10 grosza.

Zniesiono dawny zakaz szlachcie zajmowania się handlem, szlachta mogła zapisywać się do prawa miej­skiego, nie tracąc swych praw.

Prawo o miastach, jakkolwiek wydane 18 kwiet­nia, a więc o dwa tygodnie wcześniej przed uchwaloną konstytucją Trzeciego Maja, było z nią ściśle spojone. Po wydaniu tego prawa zwolennicy reform, jak marszałek sejmowy Małachowski i tacy przy tym wielcy pano­wie, jak Stanisław Potocki, Michał Książę Radziwiłł, Aleksander Potocki i wielu innych zapisało się do księ­gi miejskiej Warszawy. Było to uczynione dla zazna­czenia zbratania stanu szlacheckiego z mieszczańskim. Dążność do uszlachcenia mieszczan upowszechniała w narodzie ów duch rycerski, jaki był w Polsce trady­cją szlachty, który w niej żył pomimo zepsucia owych czasów.

Konstytucja Trzeciego Maja, o ile by się utrzyma­ła, podniosłaby miasta i te wespół z królem, którego siła i władza zostały wzmożone, stworzyłyby siłę dla dokonania reformy włościańskiej, która dałaby chło­pu wolność i zniosłaby pańszczyznę. Na razie nie uczyniono tego. Konstytucja tylko „bierze chłopów pod opiekę prawa”, tj. umowy, które zawierali z nimi dziedzice włości, umowy, zamieniające pańszczyznę na czynsz, znalazły ochronę prawa czyli mógł włościanin w razie naruszenia owej umowy sądownie do jej wy­konania zmuszać. „Lud rolniczy, z pod którego ręki płynie najobfitsze bogactw krajowych źródło, który naj­liczniejszą w narodzie stanowi ludność, a zatem naj­dzielniejszą siłę kraju…” – pisała o włościanach Kon­stytucja Trzeciego Maja. Te wyrazy uznania dla wło­ścian, jakie spotykamy w konstytucji, były ważne, gdyż podważały ustalone przesądy.

To, co dawała konstytucja chłopom, nie zadawalało najlepszych ludzi owego czasu. W kilka lat po­tem Kościuszko w 1794 r. 7-go maja ogłasza w obozie pod Połańcem, że „osoba wszelkiego włościanina jest wolna i że mu wolno przenieść się, gdzie chce”. W kil­kanaście lat potem Konstytucja Księstwa Warszawskie­go daje wolność osobistą chłopu, Twórcy Konstytucji Trzeciego Maja uznawali, iż Konstytucja Księstwa War­szawskiego była znacznym krokiem naprzód w porówna­niu z Konstytucją Majową 1791 r., ale wówczas musieli rachować się z zacofanymi zwolennikami dawnych po­rządków, czyli raczej nieporządków, z takim Szczęsnym Potockim, Ksawerym Branickim i innymi, których je­dnakże nie przeciągnęli na swą stronę. Ci przeciwni­cy konstytucji udali się o pomoc do odwiecznego wro­ga Polski, do Rosji, zawiązali konfederację w Targo­wicy. Rosja przyszła pod pozorem obrony konstytucji dla ujarzmienia Polski. Skorzystała z rozdwojenia w narodzie, skorzystała z tego, iż wśród ludzi, posiada­jących władzę w Polsce, miała swych zwolenników, w ciągu dwóch i pół miesięcy zakończyła wojnę z Pol­ską, która jeszcze posiadała około 40 tysięcy wojska i znaczne przestrzenie kraju, wolne od stopy nieprzy­jaciela.

A sprzymierzeniec Polski? Przystąpił też do dru­giego podziału. Sprzymierzeńcy opuszczają zawsze tych, którzy są słabi, którzy nie myślą o wytwarzaniu sił własnych.

Polska uchwaliła stutysięczną armię, ale stworzy­ła wszystkiego 45 tysięcy. Inspekcja wojskowa pruska znalazła w kilka miesięcy po tym, iż armia polska jest jeszcze do wojny nie gotowa. Polska ówczesna nie chciała wojny z Rosją, gdy ta prowadziła wojnę z Turcją. Po ukończeniu tej wojny, Rosja uderzyła na Polskę.

Nie weszła więc w życie, nie miała praktycznego znaczenia Konstytucja Trzeciego Maja. Naród polski czci jednak ją, jako dowód, iż był zdolny usunąć ze swego ustroju państwowego to, co czyniło polskie państwo słabym. Dziś czytamy różne ustępy Konstytucji Trzeciego Maja ze wzruszeniem, jako polityczny testa­ment Polski, która w myśl tego testamentu ma być wskrzeszona. A testamentem tym jest sięganie do szerszych warstw narodu po siłę narodową i powiąza­nia losu Polski z jakąś dynastią i wytworzenie siły zbrojnej.

„Naród winien jest sobie samemu obronę od na­paści i dla przestrzegania całości swojej. Wszyscy przeto obywatele są obrońcami całości i swobód naro­dowych. Wojsko nic innego nie jest, tylko siłą obronną i porządną z ogólnej siły Narodu. Naród winien wojsku swemu nagrodę i poważanie za to, iż się po­święca jedynie dla jego obrony” – oto głos dawno już pomarłych twórców Konstytucji Trzeciego Maja. Jest on źródłem życia daleko bardziej, niż głos wielu dzi­siejszych żywych, ale w martwocie odrętwiałych.

Warszawa-Lwów 1916