Pan Prezes Jarosława K., w zgodzie z najbardziej radykalnymi formami oprawności politycznej, odniósł się w swoim wystąpieniu, datowanym – a jakże – 3 maja (co za wygodna data dla wszelkich hipokrytów i oportunistów, zarówno tych sprzed 300 lat, jak i obecnych wichrzycieli) do sprawy bojkotu rozgrywek futbolowych pn. EURO 2012 rozgrywanych na Ukrainie. To, co zaprezentował w swoim kolejnym błyskotliwym wystąpieniu to już nawet nie strzał w stopę, kolano czy od niedawna przysłowiowy policzek, ale kolejna próba politycznej autokastracji Pan Prezesa. Rzecz w tym, żeby to chociaż raz Panu Prezesowi się udało do końca, bo jak na razie mimo wielu prób i wystawiania d… na ostrzał Pan Prezes nie rządzi, co prawda, w kraju, ale też nie znika z firmamentu politycznego, co jest niewątpliwie na rękę jego wszelkim oponentom i adwersarzom. Przecież to marzenie mieć kogoś takiego za przeciwnika.
Pan Prezes Jarosława K., w zgodzie z najbardziej radykalnymi formami oprawności politycznej, odniósł się w swoim wystąpieniu, datowanym – a jakże – 3 maja (co za wygodna data dla wszelkich hipokrytów i oportunistów, zarówno tych sprzed 300 lat, jak i obecnych wichrzycieli) do sprawy bojkotu rozgrywek futbolowych pn. EURO 2012 rozgrywanych na Ukrainie. To, co zaprezentował w swoim kolejnym błyskotliwym wystąpieniu to już nawet nie strzał w stopę, kolano czy od niedawna przysłowiowy policzek, ale kolejna próba politycznej autokastracji Pan Prezesa. Rzecz w tym, żeby to chociaż raz Panu Prezesowi się udało do końca, bo jak na razie mimo wielu prób i wystawiania d… na ostrzał Pan Prezes nie rządzi, co prawda, w kraju, ale też nie znika z firmamentu politycznego, co jest niewątpliwie na rękę jego wszelkim oponentom i adwersarzom. Przecież to marzenie mieć kogoś takiego za przeciwnika.
Przypomnijmy tylko, że inkryminowane oświadczenie Pana Prezesa nie jest oczywiście jego oryginalną inicjatywą (ani tym bardziej któregoś z doradców), poszedł na on bowiem jak w dym za Frau Angelą i tymi europejskimi postępowcami, którzy mają autentyczny, żywotny interes polityczny, aby gnębić Ukrainę na wszelkie sposoby (a już szczególnie Ukrainę niepomarańczową, czyli wymykającą się im spod kontroli i politycznej, i ekonomicznej). Mamy przecież wszyscy jeszcze w pamięci niesławną eskapadę gromady politycznych błaznów na przełomie lat 2004/2005 (kolejna nieudana wyprawa kijowska!) na kijowski Majdan z wyrazami poparcia dla p. Juszczenki, p. Tymoszenko i całej tej pomarańczowej hucpy.
Na wyprzódki aktywiści z wierchowki (Wałęsa, Kwaśniewski, Lech Kaczyński), czy z wszelkiej maści polskich partyjek politycznych oraz zaangażowani artyści – niezastąpiona w dyspozycyjności niejaka E. Górniak, zaangażowani szansoniści ze środowisk tzw. raperskich (np. Ascetoholix, Owal, Pan Duże P.), oraz z zespołów wokalno-instrumentalnych takich, jak „Perfect” czy „Piersi” – przekrzykiwali się w deklaracjach poparcia dla, mówiąc wprost, kryminogennego przekrętu i jak zwykle wyszli na idiotów, pożytecznych tylko na krótką metę dla tzw. rewolucji ukraińskiej.
Podobnie jest i teraz. Przegrywający z kretesem „zapadnicy” czynią z p. Tymoszenko ofiarę brutalnej przemocy p. Janukowycza i jego siepaczy. Do zagranicznych, głównie zachodnich, mediów przenikają odpowiednio spreparowane informacje i przekazy ikonograficzne mające za zadanie poruszyć postępową i wrażliwą na każdy wszczepiony sobie bodziec opinię publiczną. Drepczący gdzieś w zakamarkach europejskich salonów Pan Prezes z właściwym sobie refleksem i gracją dołącza się do chóru europejskich kastratów, licząc że i jego falsecik cokolwiek zmieni. A że przy okazji odstrzeli sobie wiadome organa to już mniejszy problem. Prawica bez jaj nie potrzebuje przecież prawdziwego wodza.Pan Prezes także zapomina (nie znając się przecież na piłce nożnej), poza wszystkim, o jeszcze jednej sprawie. Nasza i tak już do bólu łajzowata piłka i byle jak organizowane EURO są i tak wystarczającym powodem, aby odstraszyć prawdziwych koneserów i kibiców tego sportu nie tylko od stadionów dalekiej Ukrainy, ale także bliższej (niczym koszula ciału) Polski. Ale, zdaniem niektórych analityków i sportowych, i ekonomicznych, odpływ – dzięki takim błyskotliwym i pozbawionym elementarnego odczytywania realiów politycznych wystąpieniom – jeszcze większej liczby, niż dotychczas zapowiadana, kibiców z polsko-ukraińskiej imprezy, przyniesie wymierne straty gospodarcze nie tylko naszemu wschodniemu sąsiadowi, ale i nam.
Ale i ten powód połączony z utratą resztek zaufania do Polski jako członka UEFA, czy FIFA, czy tym bardziej ze złością rzeszy sportowców, działaczy i przede wszystkim prawdziwych, oddanych sprawie kibiców (bo w tym środowisku tylko oni są autentyczni), to naprawdę „mały pikuś” w porównaniu z tym, co się może stać, gdy wkurwi się spiritus movens całego tego przedsięwzięcia – czyli p. Hryhorij Mychajłowicz Surkis. Pora, Panie Prezesie, uświadomić sobie komu tak naprawdę zawdzięczamy te EURO, czyje pieniądze i lobbing nam tę zabawkę ufundowały (bo na pewno nie działacze kryminalno-groteskowego PZPN czy liczne grono naszych polityków-piłkarzy). Jeszcze trochą, a do pierdla, za byłym PiS-owskim ministrem, p. Lipcem (którego p. Surkis organicznie nie znosił) pójdą następni próbujący się wybić na niezależność i oryginalność pseudopolitycy znad Wisły. A dla niektórych może skończyć się to jeszcze gorzej. Tyle w kwestii samobójczych strzałów.