Strzał w jądra, czyli kto i jak nam podziękuje za EURO

piątek, 04 maja 2012 22:03 Addendor
Drukuj

Tags: Informacje | Komentarze

Pan Prezes Jarosława K., w zgodzie z najbardziej radykalnymi formami oprawności politycznej, odniósł się w swoim wystąpieniu, datowanym – a jakże – 3 maja (co za wygodna data dla wszelkich hipokrytów i oportunistów, zarówno tych sprzed 300 lat, jak i obecnych wichrzycieli) do sprawy bojkotu rozgrywek futbolowych pn. EURO 2012 rozgrywanych na Ukrainie. To, co zaprezentował w swoim kolejnym błyskotliwym wystąpieniu to już nawet nie strzał w stopę, kolano czy od niedawna przysłowiowy policzek, ale kolejna próba politycznej autokastracji Pan Prezesa. Rzecz w tym, żeby to chociaż raz Panu Prezesowi się udało do końca, bo jak na razie mimo wielu prób i wystawiania d… na ostrzał Pan Prezes nie rządzi, co prawda, w kraju, ale też nie znika z firmamentu politycznego, co jest niewątpliwie na rękę jego wszelkim oponentom i adwersarzom. Przecież to marzenie mieć kogoś takiego za przeciwnika.

Pan Prezes Jarosława K., w zgodzie z najbardziej radykalnymi formami oprawności politycznej, odniósł się w swoim wystąpieniu, datowanym – a jakże – 3 maja (co za wygodna data dla wszelkich hipokrytów i oportunistów, zarówno tych sprzed 300 lat, jak i obecnych wichrzycieli) do sprawy bojkotu rozgrywek futbolowych pn. EURO 2012 rozgrywanych na Ukrainie. To, co zaprezentował w swoim kolejnym błyskotliwym wystąpieniu to już nawet nie strzał w stopę, kolano czy od niedawna przysłowiowy policzek, ale kolejna próba politycznej autokastracji Pan Prezesa. Rzecz w tym, żeby to chociaż raz Panu Prezesowi się udało do końca, bo jak na razie mimo wielu prób i wystawiania d… na ostrzał Pan Prezes nie rządzi, co prawda, w kraju, ale też nie znika z firmamentu politycznego, co jest niewątpliwie na rękę jego wszelkim oponentom i adwersarzom. Przecież to marzenie mieć kogoś takiego za przeciwnika.

Przypomnijmy tylko, że inkryminowane oświadczenie Pana Prezesa nie jest oczywiście jego oryginalną inicjatywą (ani tym bardziej któregoś z doradców), poszedł na on bowiem jak w dym za Frau Angelą i tymi europejskimi postępowcami, którzy mają autentyczny, żywotny interes polityczny, aby gnębić Ukrainę na wszelkie sposoby (a już szczególnie Ukrainę niepomarańczową, czyli wymykającą się im spod kontroli i politycznej, i ekonomicznej). Mamy przecież wszyscy jeszcze w pamięci niesławną eskapadę gromady politycznych błaznów na przełomie lat 2004/2005 (kolejna nieudana wyprawa kijowska!) na kijowski Majdan z wyrazami poparcia dla p. Juszczenki, p. Tymoszenko i całej tej pomarańczowej hucpy.

Na wyprzódki aktywiści z wierchowki (Wałęsa, Kwaśniewski, Lech Kaczyński), czy z wszelkiej maści polskich partyjek politycznych oraz zaangażowani artyści – niezastąpiona w dyspozycyjności niejaka E. Górniak, zaangażowani szansoniści ze środowisk tzw. raperskich (np. Ascetoholix, Owal, Pan Duże P.), oraz z zespołów wokalno-instrumentalnych takich, jak „Perfect” czy „Piersi” – przekrzykiwali się w deklaracjach poparcia dla, mówiąc wprost, kryminogennego przekrętu i jak zwykle wyszli na idiotów, pożytecznych tylko na krótką metę dla tzw. rewolucji ukraińskiej.

Podobnie jest i teraz. Przegrywający z kretesem „zapadnicy” czynią z p. Tymoszenko ofiarę brutalnej przemocy p. Janukowycza i jego siepaczy. Do zagranicznych, głównie zachodnich, mediów przenikają odpowiednio spreparowane informacje i przekazy ikonograficzne mające za zadanie poruszyć postępową i wrażliwą na każdy wszczepiony sobie bodziec opinię publiczną. Drepczący gdzieś w zakamarkach europejskich salonów Pan Prezes z właściwym sobie refleksem i gracją dołącza się do chóru europejskich kastratów, licząc że i jego falsecik cokolwiek zmieni. A że przy okazji odstrzeli sobie wiadome organa to już mniejszy problem. Prawica bez jaj nie potrzebuje przecież prawdziwego wodza.

Pan Prezes także zapomina (nie znając się przecież na piłce nożnej), poza wszystkim, o jeszcze jednej sprawie. Nasza i tak już do bólu łajzowata piłka i byle jak organizowane EURO są i tak wystarczającym powodem, aby odstraszyć prawdziwych koneserów i kibiców tego sportu nie tylko od stadionów dalekiej Ukrainy, ale także bliższej (niczym koszula ciału) Polski. Ale, zdaniem niektórych analityków i sportowych, i ekonomicznych, odpływ – dzięki takim błyskotliwym i pozbawionym elementarnego odczytywania realiów politycznych wystąpieniom – jeszcze większej liczby, niż dotychczas zapowiadana, kibiców z polsko-ukraińskiej imprezy, przyniesie wymierne straty gospodarcze nie tylko naszemu wschodniemu sąsiadowi, ale i nam.

Ale i ten powód połączony z utratą resztek zaufania do Polski jako członka UEFA, czy FIFA, czy tym bardziej ze złością rzeszy sportowców, działaczy i przede wszystkim prawdziwych, oddanych sprawie kibiców (bo w tym środowisku tylko oni są autentyczni), to naprawdę „mały pikuś” w porównaniu z tym, co się może stać, gdy wkurwi się spiritus movens całego tego przedsięwzięcia – czyli p. Hryhorij Mychajłowicz Surkis. Pora, Panie Prezesie, uświadomić sobie komu tak naprawdę zawdzięczamy te EURO, czyje pieniądze i lobbing nam tę zabawkę ufundowały (bo na pewno nie działacze kryminalno-groteskowego PZPN czy liczne grono naszych polityków-piłkarzy). Jeszcze trochą, a do pierdla, za byłym PiS-owskim ministrem, p. Lipcem (którego p. Surkis organicznie nie znosił) pójdą następni próbujący się wybić na niezależność i oryginalność pseudopolitycy znad Wisły. A dla niektórych może skończyć się to jeszcze gorzej. Tyle w kwestii samobójczych strzałów.