A.D.: 1 Wrzesień 2024    |    Dziś świętego (-ej): Bronisława, Bronisz, Idzi - Witamy po wakacjach !!!

Patriota.pl

Że nikt ci nie powie, żeś głupi, przez to mądrym nie jesteś.
 Aleksander hr. Fredro

 
  • Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
Błąd
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.
  • Nieudane wczytanie danych z kanału informacyjnego.

Żołnierz jest po to, aby zabijać, czyli demokracja na minie

Drukuj PDF

Tags: Informacje | Komentarze

Śmierć żołnierza na wojnie nie jest rzeczą niezwykłą. Jest wpisana w profesję od zawsze i na pierwszej linii frontu jest tylko dylemat: on ciebie, czy ty jego. Dlatego rzemiosło to musi być wykonywane perfekcyjnie i kraje oraz ich rządy świadome tego, ile zależy od doskonałego wyszkolenia armii, nie żałują środków na obronność, nowoczesne wyposażenie i szkolenie wojska. Logicznym się wydaje, że lepiej przecież posiadać doskonałe maszyny do zabijania, niż być wiecznymi ofiarami dzielącego budżety demosa.

Pięciu polskich żołnierzy z 20. Brygady Zmechanizowanej w Bartoszycach zginęło – 21 grudnia 20011 r. – w Afganistanie w prowincji Ghazni, w wyniku eksplozji miny pułapki. Pod pojazdem typu M-ATV, eskortującym konwój, eksplodowała mina, prawdopodobnie domowej roboty. Do ataku przyznali się talibowie.

To największa strata w polskich szeregach od czasu wkroczenia polskiego kontyngentu do Afganistanu w 2002 roku. Według oficjalnych danych do tej pory w Afganistanie życie straciło 36 Polaków, w tym 35 żołnierzy.

Śmierć żołnierza na wojnie nie jest rzeczą niezwykłą. Jest wpisana w profesję od zawsze i na pierwszej linii frontu jest tylko dylemat: on ciebie, czy ty jego. Dlatego rzemiosło to musi być wykonywane perfekcyjnie i kraje oraz ich rządy świadome tego, ile zależy od doskonałego wyszkolenia armii, nie żałują środków na obronność, nowoczesne wyposażenie i szkolenie wojska. Logicznym się wydaje, że lepiej przecież posiadać doskonałe maszyny do zabijania, niż być wiecznymi ofiarami dzielącego budżety demosa. Polski konwój w Ghazni jechał, jakby nie patrzyć, ponoć najbezpieczniejszą, wielokrotnie sprawdzaną trasą do wyznaczonego celu. A został zmasakrowany przez z potężna minę, skonstruowaną najprostszymi metodami, która zalegać mogła na trasie konwoju nawet od miesięcy. Nie pomógł w tym wypadku ponoć nawet najbezpieczniejszy pojazd opancerzony, jakimi dysponują podczas misji Polacy.

Powszechnie słychać ubolewanie nad stratami, jakie poniósł polski kontyngent od czasu swojego zaangażowania w Afganistanie od 2002 r. Każdy świadomy niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą służba w tamtym rejonie świata i znający wszelkie zależności polityczno-cywilizacyjne tego konfliktu, wie, że 35 poległych nie jest to, proporcjonalnie do czasu, stopnia zagrożenia i zaangażowania sił i środków liczba szokująca (w porównaniu ze stratami innych kontyngentów, zwłaszcza amerykańskiego).

Szkoda tylko, że i tym pięciu, i pozostałym polskim żołnierzom przyszło ginąć w tak niechlujnie pod każdym względem zorganizowanej misji (żeby powyżej wspomniany wymóg perfekcji był chociaż w części zrealizowany straty nasze byłby z pewnością jeszcze o połowę mniejsze), za już z góry przegraną sprawę (po wyjściu sił stabilizacyjnych wszystko tam wróci na swoje miejsce), za fałszywą z założenia ideę „demokratyzacji” (a dlaczego nie posłużono się np. bardziej nośną i zapewne atrakcyjniejszą dla autochtonów misją chrystianizacji) islamskiego państwa (chociaż za przegrane, fałszywe i zdradzane sprawy w ostatnich wiekach jakoś już przyzwyczailiśmy się umierać, ale czy należy to kontynuować), za ciemne, międzynarodowe, żeby nie powiedzieć mafijne interesy, które via Afganistan promieniują m.in. na podobnie skonfliktowaną część Europy.

Ale na pewno nie była to śmierć za ojczyznę – wszystkie nasze straty (oraz całe zaangażowanie polityczne i militarne) w Afganistanie w żaden sposób nie przełożyły się bowiem na np. wzmocnienie potencjału ekonomicznego kraju czy wzrost znaczenia Polski na arenie międzynarodowej.

Requiescant in pace!

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama


stat4u